Pod polskimi konsulatami na Białorusi i Ukrainie wciąż ustawiają się długie kolejki po wizy, a stojący nerwowo przeliczają pieniądze. Cena dokumentu to nawet pół miesięcznej emerytury czy jedna czwarta pensji.
– Dla zwykłych mieszkańców Lwowa nic się nie zmieniło – mówi „Rz” Ihor Hułyk, były szef „Lwiwskiej Gazety”. – Pod polskim konsulatem nadal stoją tłumy, a proceder wręczania łapówek w wysokości kilkuset hrywien, by wejść poza kolejką, kwitnie. Poprawiły się natomiast warunki wydawania wiz dla uprzywilejowanych, np. dziennikarzy. Można składać wnioski w oddzielnym okienku – dodaje.
[wyimek]Nadzieją dla naszych sąsiadów jest Partnerstwo Wschodnie[/wyimek]
– Dodatkowe okienko nie wystarcza – zaprzecza 28-letnia Anna z Kijowa, pracująca w internetowym portalu informacyjnym. – Ubieganie się o wizę schengeńską zajęło mi ponad tydzień. Musiałam przedstawić zaświadczenie z redakcji oraz potwierdzenie o zameldowaniu. Musiałam też wykupić czeki podróżne American Express na kilkaset dolarów.
[srodtytul]Nowy mur berliński[/srodtytul]