W Stalowej Woli zwołano na dziś nadzwyczajną sesję rady miasta. Prawicowi radni chcą sądu nad prezydentem. Nie mogą mu wybaczyć, że nie zgadza się na krzyż na miejskiej działce. Przypominają, że Stalowa Wola w PRL stała się symbolem oporu wobec komunistycznych władz. Znakiem tej walki był krzyż, a na jej czele stał przywódca duchowy „Solidarności” bp Edward Frankowski.
– To wstyd, że prezydent, który mówi o sobie, że jest endekiem, walczy z krzyżem, a biskupa Frankowskiego nazywa partyzantem – mówią.
– Co mu przeszkadza ten krzyż? Dlaczego oczernia biskupów i księży, ośmiesza miasto? – pyta radna PiS Janina Sagatowska, była senator Bloku 2000 i wojewoda tarnobrzeski.
Prezydent miasta Andrzej Szlęzak tłumaczy, że nie walczy z krzyżem, ale z naruszeniem własności. Zapowiedział, że na sesji się nie pojawi i nie zamierza się z niczego tłumaczyć.
Wspierają go samorządowcy z lewicy. – Radni nie powinni zajmować się sprawami ideologicznymi – uważa radna SLD Joanna Grobel-Proszkowska, była posłanka Sojuszu.