Infrastruktura – rozumiana jako kapitał publiczny – od zawsze stanowiła jeden z kluczowych, choć często niedocenianych, czynników wzrostu gospodarczego. Jej jakość i adekwatność wprost wpływają na efektywność sektora prywatnego, poziom kosztów transakcyjnych oraz ogólną produktywność gospodarki. W ostatnich dwóch dekadach rola infrastruktury znacząco się zmieniła. Z podstawowego zaplecza rozwoju stała się jednym z głównych narzędzi budowania przewagi i rywalizacji o miejsce w globalnym systemie ekonomicznym.
Infrastrukturalny wyścig USA, UE i Chin
Klasycy ekonomii – począwszy od Adama Smitha, który wskazywał na obowiązek państwa w zakresie tworzenia i utrzymywania dóbr publicznych – postrzegali infrastrukturę jako domenę państwa, niezbędną tam, gdzie mechanizm rynkowy nie był w stanie działać efektywnie. Ten paradygmat utrzymywał się przez większość XX wieku. W dobie globalizacji inwestycje w sieci transportowe, energetyczne i komunikacyjne traktowano przede wszystkim jako sposób na obniżenie barier w handlu międzynarodowym. Dobrze oddają ten stan równowagi dane z 2005 r.: roczne nakłady na infrastrukturę wynosiły wówczas 0,50 bln dol. w Unii Europejskiej, 0,42 bln dol. w Stanach Zjednoczonych oraz 0,80 bln dol. w Chinach. Wszystko zmieniło się po kryzysie finansowym z 2008 r., kiedy Chiny uruchomiły bezprecedensowy program stymulacyjny, w którym inwestycje infrastrukturalne odegrały główną rolę.
W efekcie chińskie nakłady na infrastrukturę wzrosły z 0,80 bln dol. w 2005 r. do 1,50 bln dol. w 2010 r. Dla porównania – w tym samym czasie inwestycje w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych wyniosły odpowiednio 0,60 bln i 0,48 bln dol. Była to świadoma decyzja o wykorzystaniu narzędzi polityki fiskalnej do modernizacji kraju i utrzymania wysokiej dynamiki wzrostu.
Z kolei większość gospodarek zachodnich – w szczególności kraje Unii Europejskiej zmagające się z kryzysem zadłużenia publicznego – przyjęła strategię konsolidacji fiskalnej. Polityka ta prowadziła do znaczącej redukcji wydatków publicznych, w tym także inwestycji infrastrukturalnych. Pomimo ostrzeżeń ekonomistów, takich jak Paul Krugman, wskazujących na procykliczny charakter takich działań w czasie recesji, dominującym celem stało się ograniczanie deficytu budżetowego.
Skutkiem tego była dekada stagnacji inwestycyjnej na Zachodzie. Dane z 2015 r. dobrze to ilustrują: chińskie inwestycje osiągnęły poziom 2,10 bln dol., podczas gdy w Unii Europejskiej wyniosły 0,69 bln dol., a w Stanach Zjednoczonych 0,45 bln dol. Oznaczało to, że Chiny inwestowały niemal dwa razy więcej niż Europa i USA łącznie. W 2020 r. nakłady chińskie spadły do 1,05 bln dol., podczas gdy inwestycje w Unii Europejskiej utrzymały się na poziomie 0,69 bln dol., a w Stanach Zjednoczonych wzrosły do 0,63 bln dol.