Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) nie ukrywa swojego zatroskania sytuacją na rynku przewozów lotniczych w Europie. W tym roku linie mają ponieść stratę w wysokości 1,1 mld dolarów, prawie dwukrotnie więcej, niż sądzono jeszcze w czerwcu.
Kryzys finansowy, który w zastraszającym tempie zmienia się w gospodarczą zapaść w kolejnych krajach, fatalnie wpływa na nastroje konsumentów. To normalne,że zastanawiają się oni na czym najprościej byłoby oszczędzić, podróże zwłaszcza te droższe - lotnicze, obok zakupy dóbr trwałych, idą pod nóż w pierwszej kolejności.
Nie ma co się dziwić, że w takiej sytuacji Ministerstwo Skarbu Państwa odkłada prywatyzację Lotu. Już nie słychać także o tłoku chętnych do przejęcia bardzo atrakcyjnego przewoźnika - portugalskiego TAP, chociaż ta linia musi zostać sprzedana do końca roku, bo tak zobowiązał się rząd w Lizbonie w umowie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Linie w Europie bankrutują (Spanair,Malev), albo są zmuszone do korzystania pomocy państwa ( Air Malta, czeska CSA). W tej sytuacji wypychanie narodowego przewoźnika za wszelką cenę, byle tylko doszło do prywatyzacji , byłoby błędem. Szkoda,że rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2006 nie zgodził się sprzedać Lotu niemieckiej Lufthansie, która na przykładzie Swissa i Austrian Airlines potrafiła pokazać na czym polega restrukturyzacja i powrót do zysków. Wtedy za Lot można było uzyskać przyzwoitą cenę.
Znacznie łatwiej tnie się koszty,kiedy ma kto za to płacić. Pozostaje więc tylko cieszyć się,że straty Lotu maleją i udział naszego przewoźnika w katastrofalnej prognozie IATA będzie niewielki.
Na razie prognozy pogłębiających się kłopotów w europejskim lotnictwie jak najgorzej wróżą pasażerom.Musimy liczyć się ze spóźnieniami (bo samolotów jest mniej), ciasnotą podczas podróży (jak wyżej), kłopotami z przesiadkami, bo przewoźnicy doskonale wiedzą,że spóźnienia są bardzo kosztowne. Nie pozostaje więc nic innego, jak przetrwać najgorsze. I pilnować naliczania mil lojalnościowych, bo są jak pieniądze i tutaj w trudnych czasach zdarzają się ewidentne oszczędności. Trzeba też pilnować promocji,które nadal istnieją i będą kusiły nawet w najtrudniejszych czasach. Zwłaszcza na polskim rynku,gdzie właśnie przygotowuje się do wejścia dwóch wielkich graczy - Qatar Airways i Emirates.Te linie stać i na wygodne samoloty i przyjazne dla pasażerów ceny. A europejski dołek lotniczy jest dla nich znacznie mniej dolegliwy, niż np dla Lufthansy, czy Lotu. Będzie wojna cenowa na polskim rynku ? Pewnie będzie.Bo rynek polski jest nadal jednym z najszybciej rosnących w Europie. Tylko trzeba pamiętać,że wyjątkowo korzystne oferty nigdy nie są wieczne.