Reklama

Robert Damski: Co mówią komornikom dłużnicy?

Jedno z najczęstszych zdań, jakie słyszę, to: „Zapłacę następnym razem”.

Publikacja: 08.10.2025 05:30

Co mówią komornikom dłużnicy?

Co mówią komornikom dłużnicy?

Foto: Adobe Stock

Kiedy do kancelarii przychodzi dłużnik i zaczyna rozmowę ze mną od słów: „Ja w takiej nietypowej sprawie…”, to myślę sobie czasem: „Ok., zaskocz mnie!”.

Po dwudziestu kilku latach w tym zawodzie człowiek ma wrażenie, że widział i słyszał już niemal wszystko. Pewnego razu, szukając dłużniczki, która miała do spłaty dwie grzywny, ale że miała minimalne wynagrodzenie, nie udało się ich wyegzekwować, przyjechałem do jej mieszkania i ponad godzinę rozmawiałem z jej mężem, który utrzymywał, że nie widział małżonki od dwóch dni. W końcu, kiedy już miałem wychodzić, dłużniczka wyszła z kanapy i stwierdziła, że jeszcze nie spotkała tak gadatliwego komornika.

Czytaj więcej

Spór o status komorników korzystny dla alimenciarzy. Będzie zmiana prawa?

Innym razem przyjechałem pod dom dłużnika, który na furtce umieścił tabliczkę z wizerunkiem rottweilera i napisem o treści: „Dobiegam do furtki w pięć sekund. A Ty?”. Obszedłem całą posesję, jednak nigdzie nie dostrzegłem ani psa, ani też budy, w której ewentualnie miałby mieszkać. Ponieważ wyglądało na to, że nikogo nie ma w domu, postanowiłem zaryzykować i zostawić w drzwiach numer telefonu z prośbą o kontakt. Wszedłem po schodkach na ganek i nagle usłyszałem za plecami ciche, acz niepokojące warczenie. Okazało się, że piesek leżał pod schodami i najwyraźniej nie uznał za stosowne ujawniać swojej obecności, dopóki ktoś nie wejdzie na teren posesji.

Przypomniałem sobie w tym momencie trzy rzeczy. Po pierwsze, że siła uścisku szczęk rottweilera może sięgać 150 kg, po drugie, że nie mam szans dobiec do furtki w pięć sekund i po trzecie i najważniejsze – że mam w teczce kanapki, które zabrałem z domu, bo nie zdążyłem zjeść śniadania. Dzięki tym kanapkom udało mi się przekonać pieska, że lepiej pozbawić mnie śniadania niż możliwości chodzenia, i bezpiecznie, choć przyznaję, że w sporym pośpiechu, udało mi się dotrzeć do furtki.

Reklama
Reklama

Podobnych historii każdy komornik z dłuższym stażem mógłby zapewne opowiedzieć sporo, jednak nie trzeba nawet wyjeżdżać z kancelarii, aby usłyszeć coś, co dla osób z branży jest całkiem normalne, ale osobie postronnej może się wydać nieco dziwne.

Czytaj więcej

Robert Damski: Szkodliwe społecznie i niebezpieczne

Immunitet egzekucyjny, czyli „mam minimala”

Doskonałym przykładem może tu być pytanie, które słyszę bardzo często od mam, które składają w imieniu swoich dzieci wniosek o egzekucję alimentów, czyli: „Kiedy mi pan zapłaci alimenty?”. Jest to oczywiście tak zwany skrót myślowy, niemniej ktoś mógłby pomyśleć, że komornik sam powinien wykonywać obowiązek alimentacyjny.

Podobnym „skrótem” posługują się dłużnicy, którzy już od progu wołają do mnie, że „mają minimala” i żebym sobie darował dalsze działania w ich sprawie. Jest to rzecz jasna nawiązanie do tak zwanego immunitetu egzekucyjnego, czyli niemożności prowadzenia egzekucji z wynagrodzenia osoby zarabiającej minimalnie. Oczywiście dłużnicy nie znają samego pojęcia „immunitet”, jednak doskonale wiedzą, jak on działa. Trzeba też uczciwie przyznać, że część z nich w dobrej wierze zaczyna rozmowę od tego tematu, wychodząc niekiedy z założenia, że to oszczędzi komornikowi sporo czasu i pracy. Niestety nie jest to do końca prawda, ponieważ komornik i tak czynności podejmie, nawet mając świadomość niewielkich szans na skuteczną egzekucję.

Czytaj więcej

Uprawnienia komornika w postępowaniu karnym zależą od sądu

Na koniec jedno z najczęstszych zdań, jakie słyszę zarówno w swojej kancelarii, jak i podczas czynności w miejscu zamieszkania dłużnika, a mianowicie: „Zapłacę następnym razem”. Niestety ów „następny raz” jest najczęściej jedynie wymówką, która w przekonaniu dłużnika wystarczy, aby pozbyć się problemu.

Reklama
Reklama

Przynajmniej do następnego razu.

Autor jest komornikiem sądowym w Lipnie

Kiedy do kancelarii przychodzi dłużnik i zaczyna rozmowę ze mną od słów: „Ja w takiej nietypowej sprawie…”, to myślę sobie czasem: „Ok., zaskocz mnie!”.

Po dwudziestu kilku latach w tym zawodzie człowiek ma wrażenie, że widział i słyszał już niemal wszystko. Pewnego razu, szukając dłużniczki, która miała do spłaty dwie grzywny, ale że miała minimalne wynagrodzenie, nie udało się ich wyegzekwować, przyjechałem do jej mieszkania i ponad godzinę rozmawiałem z jej mężem, który utrzymywał, że nie widział małżonki od dwóch dni. W końcu, kiedy już miałem wychodzić, dłużniczka wyszła z kanapy i stwierdziła, że jeszcze nie spotkała tak gadatliwego komornika.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Sąd ostatnią deską ratunku dla podatników
Rzecz o prawie
Leszek Kieliszewski: Połowa Polaków nie ufa sądom. Co to w praktyce znaczy?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Picie w ciąży może rodzić odpowiedzialność karną
Rzecz o prawie
Maciej Zaborowski: Smak przestępstwa
Rzecz o prawie
Maciej Jońca: Dwukrotnie pierwsza - casus Lidii Poët
Reklama
Reklama