Reklama

Oktawian Nawrot: Orzeczniczy teatr absurdu

Izba Pracy, przekraczając granice swojej kognicji, postanowiła na nowo napisać ustawę o Sądzie Najwyższym oraz zreformować procedurę cywilną – z nutką surrealizmu.

Publikacja: 09.10.2025 05:21

Sędzia Oktawian Nawrot

Sędzia Oktawian Nawrot

Foto: PAP/Rafał Guz

Choć za oknem jesień i chłód, w sądowniczym kotle znów wrze. Na początku września Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że wyrok wydany w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w sprawie, w której znajduje zastosowanie prawo Unii, a nadto zachodzi konieczność zapewnienia mu pierwszeństwa, może zostać uznany za niebyły.

Na taki prezent z Luksemburga czekała już od dawna Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego – niczym artylerzysta z zapałką przy loncie – a przygotowywała się nań od dłuższego czasu. Nie mam tu na myśli wyłącznie wypowiedzi jej byłego prezesa, który w wywiadach uprzedzał, że czeka nas widowisko na miarę epoki. Chodzi o obsadę tej tragikomedii, ustaloną z ewidentnym naruszeniem Regulaminu Sądu Najwyższego, tak aby sędziami sprawozdawcami w sprawie III PZP 1/25 zostali SSN Bohdan Bieniek i SSN Dawid Miąsik. Na marginesie – to chyba właśnie tego rodzaju praktyki zainspirowały ministra sprawiedliwości do zmiany rozporządzenia o wyznaczaniu składów.

Czytaj więcej

Krzysztof Wiak: Prusinowski szuka pretekstów, by atakować Izbę Kontroli Nadzwyczajnej

W efekcie świat ujrzał uchwałę, w której Izba Pracy, wykraczając poza wszelkie znane kanony orzecznictwa – nie zważając na zakres przedstawionego do rozpoznania zagadnienia prawnego, własną kognicję oraz przepisy powszechnie obowiązującego prawa – orzekła, że wyrok kasatoryjny wydany w Izbie Kontroli w sprawie ze skargi nadzwyczajnej należy uznać za niebyły, a sąd powszechny, któremu sprawę przekazano do ponownego rozpoznania, ma prawo uznać się za właściwy do jej rozpoznania.

Co orzekła Izba Pracy w uchwale z 24 września?

Trudno nie docenić twórczej inwencji autorów uchwały. Sąd Najwyższy nie jest co prawda ustawodawcą i nie może kreować norm powszechnie obowiązującego prawa – ale kto by się tam przejmował takimi drobiazgami, jak zasady ustrojowe. W końcu, jak powiedział klasyk: „nie ma prawa, ale jest potrzeba”. Izba Pracy, przekraczając granice swojej kognicji, postanowiła na nowo napisać ustawę o Sądzie Najwyższym oraz zreformować procedurę cywilną – z nutką surrealizmu.

Reklama
Reklama

Z ustawy o Sądzie Najwyższym jednoznacznie wynika, że kwestie dotyczące niezawisłości sędziego lub niezależności nie należą do właściwości Izby Pracy, zaś zagadnienia prawne dotyczące tych kwestii powinny zostać przedstawione do rozstrzygnięcia składowi całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Izba Pracy najwyraźniej uznała jednak, że wskazana regulacja jej nie obowiązuje… Szkoda jednak, że nie uczyniła tego w odniesieniu do przepisu stanowiącego podstawę jej orzekania.

Czytaj więcej

Marek Safjan: doskonały przykład transpozycji orzeczenia europejskiego

Następnie, nie dostrzegając wyraźnej regulacji w ustawie o Sądzie Najwyższym, zgodnie z którą w sprawach z zakresu skarg nadzwyczajnych właściwa jest Izba Kontroli, a także ignorując brak stosownych przepisów w Kodeksie postępowania cywilnego, Izba Pracy orzekła, że w części spraw z zakresu skarg nadzwyczajnych właściwy jest sąd powszechny, któremu zakwestionowana Izba przekazała sprawę do ponownego rozpoznania. W ten sposób pojawił się pierwszy paradoks – sąd powszechny ma bowiem uznać za niebyły wyrok Sądu Najwyższego, którym przekazano mu sprawę do ponownego rozpoznania, a jednocześnie uznać, że tym nieistniejącym wyrokiem sprawa została mu skutecznie przekazana.

Co więcej, zgodnie z uchwałą, efekt w postaci uznania wyroku za niebyły dotyczy tylko tych wyroków, w których doszło do przekazania sprawy sądowi powszechnemu do ponownego rozpoznania. Jeśli więc Sąd Najwyższy w Izbie Kontroli oddali skargę nadzwyczajną albo orzeknie co do istoty sprawy i zakończy w ten sposób postępowanie, wyrok będzie w pełni istniejący. Ciekawe – Izba może więcej, ale nie może mniej…

Czytaj więcej

Śmierć skargi nadzwyczajnej czy nowa broń prawników? Co oznacza uchwała Izby Pracy SN

Co mają robić sądy po uchwale Izby Pracy?

Sytuacja robi się jeszcze bardziej intrygująca, gdy nieistniejącym wyrokiem sprawa zostanie przekazana sądowi powszechnemu. Na mocy uchwały Izby Pracy sąd ten ma bowiem stwierdzić, że wyrok Sądu Najwyższego wydany w Izbie Kontroli jest niebyły, uchylić swoje własne orzeczenie zaskarżone skargą nadzwyczajną i uznać się za właściwy do rozpoznania tej skargi. Na usta ciśnie się pytanie: jak ma to uczynić? Na bazie jakiej procedury?

Reklama
Reklama

Jak się wydaje, z powyższego problemu zdali sobie sprawę szanowni autorzy uchwały, bowiem w uzasadnieniu, które ukazało się 6 października, zaczęli rakiem się z tego pomysłu wycofywać. Tak to bywa: to, co wieczorem wydaje się genialnym odkryciem, nad ranem traci blask, a czasem wystarczy po prostu dłużej się przespać.

Z uzasadnienia wynika bowiem, że najlepiej byłoby jednak, gdyby to Sąd Najwyższy rozpoznał skargę nadzwyczajną, choć w tym celu należałoby wydać zarządzenia, które powstrzymałyby działanie Izby Kontroli. Nie bardzo jednak wiadomo, na jakiej podstawie takie zarządzenia miałyby zostać wydane, ale dla Izby Pracy jest to kwestia drugorzędna, gdyż, jak sama stwierdza w uzasadnieniu, obecnie i tak nie jest to możliwe.

W tej sytuacji sąd powszechny, którego wyrok został uchylony, miałby przekazać akta do izby Sądu Najwyższego właściwej ze względu na przedmiot sprawy, a tenże Sąd Najwyższy – w składzie właściwym dla rozpoznania skargi kasacyjnej – rozpoznałby skargę nadzwyczajną. Dopiero gdyby i to okazało się niemożliwe, sąd, do którego wróciły akta, powinien rozpoznać skargę nadzwyczajną w składzie wynikającym z odpowiedniego zastosowania przepisów o postępowaniu kasacyjnym. Bez znaczenia jest przy tym fakt, że w sprawach ze skarg nadzwyczajnych orzekają ławnicy. Ot, drobiazg.

Cóż – powiedzmy sobie szczerze: trąci to nieważnością postępowania.

Czytaj więcej

Sędzia Marek Dobrowolski: Siedmiu wspaniałych w Sądzie Najwyższym

Ministerialne „ostrzeżenia”

Uchwała Izby Pracy spadła niczym manna z nieba władzy wykonawczej. Minister sprawiedliwości z miejsca wystosował do sędziów Sądu Najwyższego listy, w których „ostrzega” ich przed konsekwencjami finansowymi, które mogą ponieść za swoją działalność orzeczniczą. Z ich treści wynikało, że sędziowie zasiadający w Izbie Kontroli są albo samozwańczymi funkcjonariuszami publicznymi, albo – jeśli jednak nimi rzeczywiście są – to przekraczają swoje uprawnienia. Słowem Schrödingerowscy sędziowie – istnieją i nie istnieją zarazem.

Reklama
Reklama

Minister, w trosce o praworządność, poszedł jednak dalej. Na ubiegłotygodniowych rozprawach w Izbie Kontroli pojawił się prokurator w roli… kuriera. Z dzielnie przewieszoną przez ramię togą, przedstawił stosowne upoważnienie i wniósł o „wykluczenie” ze sprawy wskazanych w piśmie… pracowników nauki. Przy nazwisku każdej osoby objętej wnioskiem widniała bowiem wyłącznie informacja o jej stopniu naukowym.

Sytuacja była co najmniej kuriozalna. Prokurator nie występował w charakterze prokuratora, o czym świadczyło zarówno jego występowanie bez togi, jak i zajęcie miejsca dla publiczności. Uznał również, że nie bierze udziału w rozprawie, a nawet że nie występuje przed sądem, a jednocześnie przedstawił sądowi upoważnienie podpisane przez prokuratora generalnego oraz złożył wspomniany wniosek prokuratora generalnego. To trochę tak, jakby ktoś twierdził, że nie bierze udziału w meczu, starając się jednocześnie strzelić rozstrzygający gol. Oczywiście nie trzeba dodawać, że prokurator nie wskazał żadnej podstawy prawnej wniosku, zaś procedura cywilna nie zna instytucji „wykluczenia od rozpoznania sprawy”.

Czytaj więcej

Manowska zawiadamia prokuraturę. Chodzi o działania Żurka wobec SN

Spokój w Izbie Kontroli

Powyższe wydarzenie, a także ostatnie rozporządzenie wydane przez Ministra Sprawiedliwości, wywołały oczekiwanie nadzwyczajnej reakcji ze strony Izby Kontroli. Tymczasem sędziowie zachowali spokój – wokanda pełna spraw, a orzekanie toczy się dalej. Bo sprawiedliwości nie służą emocje, a podstawowym forum wypowiedzi sędziego jest orzeczenie w sprawie.

A co z wyrokiem TSUE? Jak zauważyło wielu prawników, w tym również krytyków samej Izby Kontroli, jego zakres jest bardzo wąski. Dotyczy wyłącznie spraw, w których stosuje się prawo Unii i trzeba zapewnić mu pierwszeństwo. Ironia losu polega na tym, że właśnie taką sprawę wzięła na cel Izba Pracy, podejmując opisaną uchwałę. Wyrok Izby Kontroli, który uznała za niebyły, oparty był na unijnej dyrektywie. Czyli w imię pierwszeństwa prawa Unii unieważniono orzeczenie, które to pierwszeństwo zapewniało.

Reklama
Reklama

To się nazywa logika z wyższej półki.

Uchwała, która nie wiadomo kogo obowiązuje

Co więcej, nawet jeśli przyjąć uchwałę Izby Pracy – której nadano wszak moc zasady prawnej – z całą powagą, to w istocie nie wywołuje ona żadnych ustrojowych konsekwencji. Wbrew niektórym doniesieniom medialnym, nie stoi też na przeszkodzie wykonywaniu obowiązków orzeczniczych w Izbie Kontroli. Już na pierwszy rzut oka widać, że dotyczy ona tylko marginesu spraw – tych, w których Sąd Najwyższy uchylił skargą nadzwyczajną zaskarżone orzeczenie i przekazał sprawę sądowi powszechnemu do ponownego rozpoznania.

Formalnie rzecz biorąc zasady prawne Sądu Najwyższego wiążą jego własne składy, nie zaś sądy powszechne. Skoro więc uchwała nie dotyczy czynności podejmowanych przez Sąd Najwyższy, a nie może wiązać sądów powszechnych, to kogo właściwie obowiązuje?

Podkreślić należy jednak jeszcze jedną, poważniejszą kwestię. Uchwała Izby Pracy nie odnosi się w żadnym stopniu do kwestii funkcjonowania Sądu Najwyższego. Punkty 2 i 3 dotyczą wyłącznie – dalece niejasnych i kontrowersyjnych – konsekwencji wydania określonego wyroku w Izbie Kontroli. W tym zakresie nie jest więc skierowana do Sądu Najwyższego, ale do sądów powszechnych. A przecież formalnie rzecz biorąc zasady prawne Sądu Najwyższego wiążą jego własne składy, nie zaś sądy powszechne. Skoro więc uchwała nie dotyczy czynności podejmowanych przez Sąd Najwyższy, a nie może wiązać sądów powszechnych, to kogo właściwie obowiązuje? Czyżby tylko jej autorów?

Co zaś się tyczy egzotycznych wniosków składanych przez prokuratora generalnego, Sąd Najwyższy zareagował adekwatnie – potraktował je jako instytucjonalną ciekawostkę i pozostawił w aktach sprawy bez dalszych czynności. I to by było na tyle.

Reklama
Reklama

Konstytucja – niezmiennie niezmieniona

Na koniec kilka drobiazgów: konstytucja i ustawa o Sądzie Najwyższym wciąż obowiązują. Naprawdę. Sprawdziłem przed chwilą – ani jedna litera się nie zmieniła. Co więcej, nie ma żadnych projektów ich nowelizacji. Wszystko po staremu.

Z konstytucyjnego i ustawowego punktu widzenia nie ma więc wątpliwości, co jest sądem, jakie są izby Sądu Najwyższego i jaka jest ich kognicja.

Oczywiście powyższe nie oznacza, że nie ma wyroków trybunałów międzynarodowych, które oczekują na realizację. Problem w tym, że nie wiadomo, kiedy, jak – i czy w ogóle – zostaną wykonane. Przykładowo, często przywoływany wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce wskazuje nie tylko na potrzebę reformy Sądu Najwyższego, w szczególności Izby Kontroli, ale również na konieczność reformy instytucji skargi nadzwyczajnej oraz rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Czy wobec braku rozdzielenia tych ostatnich będziemy dochodzić określonych roszczeń od ministra sprawiedliwości, czy od prokuratora generalnego? A może od obu solidarnie? Czy pomimo wyraźnej sygnalizacji potrzeby reformy będziemy milczeć na temat ewentualnej odpowiedzialności finansowej prokuratora generalnego, który po wspomnianym wyroku nadal wnosi skargi nadzwyczajne? A co z odpowiedzialnością z tego tytułu rzecznika praw obywatelskich, rzecznika małych i średnich przedsiębiorców…? Co w końcu z odpowiedzialnością innych przedstawicieli władzy ustawodawczej, do których kierowany jest wyrok?

Nie ma więc nowych ustaw, nie ma reform, ale jest chaos, emocje i coraz bardziej egzotyczne pomysły prawne. A jednak w tym wszystkim jest też coś, co trwa: sędziowie, którzy – pomimo presji – orzekają zgodnie z konstytucją i ustawą, tak jak ślubowali.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego, przewodniczącym Wydziału I Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych

Reklama
Reklama

Choć za oknem jesień i chłód, w sądowniczym kotle znów wrze. Na początku września Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że wyrok wydany w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w sprawie, w której znajduje zastosowanie prawo Unii, a nadto zachodzi konieczność zapewnienia mu pierwszeństwa, może zostać uznany za niebyły.

Na taki prezent z Luksemburga czekała już od dawna Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego – niczym artylerzysta z zapałką przy loncie – a przygotowywała się nań od dłuższego czasu. Nie mam tu na myśli wyłącznie wypowiedzi jej byłego prezesa, który w wywiadach uprzedzał, że czeka nas widowisko na miarę epoki. Chodzi o obsadę tej tragikomedii, ustaloną z ewidentnym naruszeniem Regulaminu Sądu Najwyższego, tak aby sędziami sprawozdawcami w sprawie III PZP 1/25 zostali SSN Bohdan Bieniek i SSN Dawid Miąsik. Na marginesie – to chyba właśnie tego rodzaju praktyki zainspirowały ministra sprawiedliwości do zmiany rozporządzenia o wyznaczaniu składów.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Paulina Kieszkowska: Refundacja a ochrona patentowa – mniej mitów, więcej faktów
Opinie Prawne
Ewa Milczarek: Paradoksy adaptacji klimatycznej
Opinie Prawne
Piotr Nazarewicz: Poinformowany jak Robert Gwiazdowski
Opinie Prawne
Sędzia Marek Dobrowolski: Siedmiu wspaniałych w Sądzie Najwyższym
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Lex Markiewicz, czyli teraz k… my
Reklama
Reklama