Reklama
Rozwiń
Reklama

Ziemowit Bagłajewski: Kto naprawdę zyska na ustawie frankowej?

Kancelarie prawne wyspecjalizowane w prowadzeniu spraw frankowych budują w przestrzeni publicznej narrację o szykowanych „przywilejach dla banków” i „zagrożeniu dla konsumentów”. W rzeczywistości projekt może uderzyć właśnie w ich model biznesowy.

Publikacja: 28.11.2025 06:58

Ziemowit Bagłajewski: Kto naprawdę zyska na ustawie frankowej?

Foto: Adobe Stock

Sejm rozpoczął prace nad projektem tzw. ustawy frankowej – dokumentem, który ma przyspieszyć rozstrzyganie sporów pomiędzy kredytobiorcami a bankami. 16 października odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy. Dyskusja toczy się w atmosferze napięcia. Stowarzyszenia frankowiczów i kancelarie reprezentujące ich interesy ostrzegają, że nowe przepisy będą korzystne dla sektora finansowego. Tymczasem z punktu widzenia prawa i praktyki sądowej widać wyraźnie, że nie o banki tu chodzi.

Od kilku lat polskie sądy zalewane są falą pozwów o unieważnienie kredytów frankowych. Tylko w pierwszym kwartale 2025 r. wpłynęło ich ponad 12 tysięcy. Choć liczba nowych spraw spada, zaległości nadal są ogromne. Postępowania ciągną się latami, a banki utrzymują miliardowe rezerwy, które mogłyby zasilać gospodarkę. W tym kontekście pomysł legislacyjnego uporządkowania chaosu wydaje się racjonalny, choć – jak to zwykle bywa – wcale nie oznacza końca sporów.

Czytaj więcej

TSUE: banki nie mogą szachować frankowiczów swoimi roszczeniami

Czy ustawa frankowa jest potrzebna?

Nowy projekt nie zmienia treści samych umów ani nie ogranicza praw konsumentów. Jego celem jest usprawnienie procedur i wyeliminowanie sytuacji, w których identyczne spory prowadzone są równolegle w dwóch różnych sądach.

Zgodnie z propozycją, bank będzie mógł wnieść pozew wzajemny w tym samym postępowaniu, w którym kredytobiorca domaga się zwrotu wpłat po unieważnieniu umowy. Dziś są to osobne procesy – podwójna praca sądów, dwa komplety dokumentów i dwa rozstrzygnięcia.

Reklama
Reklama

Jak mówił w Sejmie wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, projekt ma na celu ograniczyć ryzyko, że konsumenci ponoszą dodatkowe koszty postępowań sądowych. „Bo ponoszą – przekonywał wiceminister. – Jeżeli możemy zamiast dwóch prowadzić jedno postępowanie, w ramach którego wszystkie świadczenia rozstrzygniemy, róbmy to w jednym postępowaniu”.

Arkadiusz Myrcha podkreślał, że ustawa nie wprowadza żadnych rozwiązań, które ograniczałyby ochronę konsumencką czy naruszały prawo unijne. Wręcz przeciwnie – ma uporządkować procedury i zlikwidować sytuacje, w których bank wytacza osobne powództwo o należności już rozliczane w innym procesie. W efekcie konsumenci płacą dziś za podwójne zastępstwo procesowe i koszty sądowe sięgające kilku czy kilkunastu tysięcy złotych.

Czytaj więcej

Frankowicze szybciej doczekają się sprawiedliwości. Rząd przyjął projekt ustawy

Projekt przewiduje też uproszczenia techniczne: możliwość prowadzenia niektórych spraw na posiedzeniach niejawnych, przesłuchiwania świadków zdalnie i składania zeznań na piśmie. Choć brzmi to sucho, w praktyce może oznaczać skrócenie czasu postępowania z kilku lat do kilkunastu miesięcy. Nie jest to więc „prezent dla banków”, a raczej próba przywrócenia logiki systemowi, który od dawna działa na granicy wydolności.

Spory frankowe. Zysk nie tam, gdzie się go szuka

Najgłośniejszy sprzeciw wobec ustawy, w tym zwłaszcza do rozwiązań z art. 5 (rozszerzający możliwość zgłoszenia zarzutu potrącenia aż do zamknięcia rozprawy w II instancji) oraz z art. 8 (pozwalający na zgłoszenie pozwu wzajemnego do końca postępowania w I instancji), które zmierzają do przywrócenia skuteczności tych instrumentów i uproszczenia zasad rozliczeń stron w jednym postępowaniu, płynie nie od samych kredytobiorców, lecz od kancelarii prawnych wyspecjalizowanych w prowadzeniu spraw frankowych. To one budują w przestrzeni publicznej narrację o „przywilejach dla banków” i „zagrożeniu dla konsumentów”. W rzeczywistości projekt może uderzyć właśnie w ich model biznesowy.

Wiceminister Arkadiusz Myrcha w swoim sejmowym wystąpieniu zwracał uwagę, że wokół projektu narosło wiele nieporozumień i świadomie podsycanych emocji. Jego zdaniem, część środowisk „zadbała o to, by wytworzyć pewne wyobrażenie o tej ustawie”, podczas gdy faktyczny cel regulacji jest odwrotny – usprawnić postępowania i ułatwić życie kredytobiorcom, nie instytucjom finansowym. Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało w toku budzącej emocje dyskusji obszerne stanowisko: „Prawdziwe informacje o projekcie ustawy przyspieszającej postępowania frankowe”, w istocie wyjaśniające prostym językiem cele i założenia ustawy oraz dementujące wpływ projektu ustawy na sposób liczenia odsetek za opóźnienie czy bieg terminu przedawnienia roszczeń.

Reklama
Reklama

Skąd to podsycanie emocji? Odpowiedź jest prosta. Kancelarie, często funkcjonujące w modelach z pominięciem adwokatów i radców prawnych, zarabiają na honorariach uzyskiwanych od klientów, na liczbie procesów i ich długości. Każda sprawa to prowizja, każde przedłużenie postępowania – kolejne wynagrodzenie. Wprowadzenie przepisów, które pozwolą szybciej kończyć spory, zabezpieczy interesy konsumenta w toku procesu, doprowadzi do pełnego rozliczenia stron w ramach jednego postępowania i ograniczy ich wpływy. Nic więc dziwnego, że to właśnie środowiska prawnicze związane z tym rynkiem reagują najostrzej. Szkoda tylko, że brakuje w tym wszystkim rzeczowości i merytoryki, tym bardziej, że w tych postępowaniach konsumentów reprezentują nie tylko „prawnicy pokątni”, ale również profesjonalni pełnomocnicy.

Banki czekają na jasne zasady

Z perspektywy sektora bankowego ustawa nie jest narzędziem do „odzyskiwania przewagi”. Nie przynosi natychmiastowych korzyści ani nie usuwa ryzyka finansowego związanego z rezerwami. Daje natomiast szansę na większą przewidywalność – zarówno dla banków, sądów i klientów.

Największy problem pozostaje nierozwiązany: brak jednoznacznych przepisów określających, w jaki sposób strony mają się rozliczać po unieważnieniu umowy. W orzecznictwie funkcjonują dwie konkurencyjne koncepcje i dopóki ustawodawca nie przesądzi, która z nich ma obowiązywać, spory będą się toczyć dalej.

Projekt ustawy jest więc pierwszym krokiem, a nie finałem reformy. Krok ten może nie zadowalać nikogo w pełni – i właśnie dlatego ma szansę wprowadzić trochę równowagi, umożliwiając skrócenie czasu oczekiwania konsumentów na rozstrzygnięcie wszystkich rodzajów spraw cywilnych.

Projekt ustawy jest więc pierwszym krokiem, a nie finałem reformy. Krok ten może nie zadowalać nikogo w pełni – i właśnie dlatego ma szansę wprowadzić trochę równowagi, umożliwiając skrócenie czasu oczekiwania konsumentów na rozstrzygnięcie wszystkich rodzajów spraw cywilnych.

Między interesem publicznym a emocjami

Warto też zauważyć, że rządowy projekt nie pozbawia kredytobiorców możliwości obrony swoich praw. Wręcz przeciwnie – zawiera przepisy, które czasowo wstrzymują obowiązek spłaty rat po wniesieniu pozwu, aż do zakończenia postępowania. Dla wielu rodzin to realne zabezpieczenie.

Reklama
Reklama

Ale ustawa ma również chronić wymiar sprawiedliwości przed przeciążeniem, a system finansowy przed utratą stabilności. Jeśli te dwa cele uda się pogodzić, skorzystają wszyscy – może poza tymi, którzy dziś żyją z sądowych batalii.

Czytaj więcej

Ministerstwo Sprawiedliwości kończy prace nad ustawą ws. postępowań frankowych

Nie prezent, lecz bilans strat i korzyści

Podsumowując, wbrew emocjonalnym komentarzom projekt ustawy frankowej nie jest prezentem dla banków. Nie przynosi im wymiernych zysków, nie kasuje ryzyk, nie zamyka drogi kredytobiorcom do sądu. Jak podkreślał wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, intencją rządu jest, by „te udogodnienia procesowe weszły w życie” i by każda ze stron mogła dochodzić swoich praw szybciej i taniej.

Ustawa ma przede wszystkim wprowadzić porządek w system, który od lat działa w stanie permanentnego konfliktu. A porządek – nawet jeśli nie rozwiązuje wszystkich problemów – bywa w dłuższej perspektywie najcenniejszy.

Ustawę po pierwszym czytaniu 16 października skierowano do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz dodatkowo do Komisji Gospodarki i Rozwoju.

Reklama
Reklama

Sejm rozpoczął prace nad projektem tzw. ustawy frankowej – dokumentem, który ma przyspieszyć rozstrzyganie sporów pomiędzy kredytobiorcami a bankami. 16 października odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy. Dyskusja toczy się w atmosferze napięcia. Stowarzyszenia frankowiczów i kancelarie reprezentujące ich interesy ostrzegają, że nowe przepisy będą korzystne dla sektora finansowego. Tymczasem z punktu widzenia prawa i praktyki sądowej widać wyraźnie, że nie o banki tu chodzi.

Od kilku lat polskie sądy zalewane są falą pozwów o unieważnienie kredytów frankowych. Tylko w pierwszym kwartale 2025 r. wpłynęło ich ponad 12 tysięcy. Choć liczba nowych spraw spada, zaległości nadal są ogromne. Postępowania ciągną się latami, a banki utrzymują miliardowe rezerwy, które mogłyby zasilać gospodarkę. W tym kontekście pomysł legislacyjnego uporządkowania chaosu wydaje się racjonalny, choć – jak to zwykle bywa – wcale nie oznacza końca sporów.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Systemy bez nadzoru
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Prezydent jako reprezentant państwa
Opinie Prawne
Sarkowicz, Stalmach: Ciche zaostrzenie przepisów o fundacji rodzinnej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: DSA to nie cenzura, tylko próba odzyskania kontroli
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Trybunał w Strasburgu po raz kolejny umył ręce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama