Jak pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej”, specjalnie utworzony zespół w Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury kończy prace nad projektem nowej kompleksowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Co pan sądzi o proponowanych rozwiązaniach?
Sąd Najwyższy umiera. Politycy zniszczyli go na naszych oczach. W Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych od 1 października 2025 r. będzie pracować tylko sześciu „starych” sędziów. Ostatnia uchwała w składzie siedmiu sędziów zostanie podjęta 24 września 2025 r. Potem nastanie cisza. Od dziewięciu lat do Izby nie trafił żaden profesor specjalizujący się w prawie pracy, jak również sędzia sądu apelacyjnego (poza sędzią Ewą Stryczyńską). Pozostaje podziękować wszystkim „reformatorom”, domorosłym specjalistom od sądownictwa. Polska jest wam wdzięczna. Cóż, przeciętność jest tak nieznośnie szara, próżno szukać w niej sprawiedliwości. Finita la commedia.
Czytaj więcej
Reforma Sądu Najwyższego jest już prawie gotowa i jeszcze we wrześniu może trafić do resortu spra...
Smutne. Nie wierzy pan, że dojdzie do zmian?
Doceniam pracę komisji kodyfikacyjnej. Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym zmierza w dobrą stronę. Jednak co z tego? Racjonalność nie jest dziś w cenie. Problemem jest to, że sądownictwo, a w szczególności Sąd Najwyższy stał się częścią gry politycznej. Jak patrzę na działania większości parlamentarnej i słucham wypowiedzi ludzi z otoczenia pana prezydenta, to słyszę znane wszystkim słowa „nie dopuścimy do tego, by powróciła sytuacja, w której kobieta byłaby znowu kelnerką na bankiecie życia, przy którym ucztuje samiec”. Przyszłość Sądu Najwyższego znika w oparach absurdu. Różnica? „Seksmisja” pozostaje genialną, ponadczasową komedią, natomiast chocholi taniec polityków wokół Sądu Najwyższego jest tragedią. Coraz mniejszej liczbie osób to przeszkadza. Do szarości podobno można się przyzwyczaić, ja wolę kolory pastelowe.
Projekt zmian przewiduje likwidację Izby Odpowiedzialności Zawodowej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Podoba się panu to?
Te izby zostały sztucznie i na siłę utworzone. Chodziło tylko o to, aby „upchnąć” w Sądzie Najwyższym jak najwięcej „nowych” sędziów. Równie dobrze można stworzyć w Sądzie Najwyższym Izbę do Spraw Naprawy Dzwonków Tramwajowych. Sprawy znajdujące się w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej były wcześniej, przez trzydzieści lat rozpoznawane w Izbie Pracy. Nie było skarg i zaległości. No więc trzeba było to – jakby to ładnie powiedzieć – „zreformować”. Zawsze znajdą się politycy, którzy będą chcieli mieć „swój sąd”, takie swoje sądowe „dziecko”. Te dążenia „macierzyńskie” są bardzo silne, szczególnie, gdy rzecz dotyczy spraw wyborczych. Dziś Izby Kontroli Nadzwyczajnej żaden rozsądny i umiejący czytać prawnik nie uznaje za sąd, a w całej Europie wydawane przez tę Izbę wyroki uznawane są za „niebyłe”. No tak, ale wielu polityków żyje w przekonaniu, że „Kopernik była kobietą”, więc będą się bić o Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i wygłaszać te swoje „patriotyczne banialuki”. Słuchać hadko. Szarość trudno rozjaśnić.
Czytaj więcej
Pozywając państwo o naruszenie dóbr osobistych poprzez zmuszanie nas, adwokatów, do stawania prze...