I wiele wskazuje na to, że nawet w tym roku nie uda się osiągnąć w miarę umiarkowanego, oczekiwanego przez rząd wzrostu PKB o 2,5 proc. Ekonomiści już dziś szacują, że we wrześniu, ostatnim miesiącu III kw., produkcja przemysłowa spadnie o 4,1 proc. wobec 0,5-proc. wzrostu w sierpniu (część prognozuje załamanie nawet o7 - 8 proc.) Budownictwo ma jeszcze bardziej pogrążyć się w zapaści, czyli skurczyć się o12 proc., a nie o5 proc. jak w sierpniu. Na jako takim poziomie trzymać się ma jeszcze konsumpcja gospodarstw domowych, ale zapewne nie na długo.

Podobnie zresztą w mało różowych barwach rysuje się sytuacja na rynku pracy. Skoro spada produkcja, a nowych zamówień brak, to trudno, by przedsiębiorstwa zatrudniały pracowników, czy choćby utrzymywały swoje zasoby kadrowe na niezmienionym poziomie. W nadchodzących miesiącach można spodziewać się znacznie większych zwolnień niż dotychczas. Stopa bezrobocia do końca roku może wzrosnąć obecnych 12,4 proc. do 14 proc., a to oznacza ok. ćwierć miliona nowych bezrobotnych. Efekt jest taki, że coraz częściej analitycy wskazują na zdecydowanie niższe tempo wzrostu gospodarczego w2012 r., w pesymistycznym wariancie tylko o 1,9 proc. Początek 2013 r. to także utrzymanie wszystkich negatywnych tendencji.

Bardzo trudno pogodzić się z wizją gospodarczego Armagedonu w strefie euro, Europie i Polsce prezentowaną od kilkunastu miesięcy przez Krzysztofa Rybińskiego. Coraz trudniej jednak znaleźć argumenty, że tak się na pewno nie stanie.