Reklama

Warszawski urzędnik w służbie rosyjskiego wywiadu. Kulisy wielkiej afery szpiegowskiej

Tomasz L. wynosił z archiwum warszawskiego ratusza dane i dokumenty, które umożliwiały rosyjskim służbom tworzenie tzw. nielegałów. W jego ujęciu pomógł system Pegasus. Teraz stanie przed sądem. Odkrywamy jego przeszłość.

Publikacja: 09.10.2025 08:00

Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewenętrznego (ABW)

Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewenętrznego (ABW)

Foto: ABW

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były kulisy działalności szpiega Tomasza L. w Warszawie?
  • Jakie konsekwencje miało zatrzymanie Tomasza L. dla rosyjskich agentów w Polsce?
  • Jakie materiały i dokumenty były wykradane z warszawskiego archiwum i do czego mogły służyć?
  • Jak rosyjskie służby tworzą tożsamości tzw. nielegałów i jak budują im legendy?
  • Jakie były powiązania Tomasza L. z komisją likwidacyjną Wojskowych Służb Informacyjnych?

Niepozorny archiwista Tomasz L. przez pięć lat był rosyjskim szpiegiem – twierdzi Mazowiecki Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Szkody, jakie mógł poczynić, są trudne do oszacowania. Pracując w Wydziale Archiwalnym Ksiąg Stanu Cywilnego, skopiował bowiem co najmniej kilkaset dokumentów i przekazywał je oficerowi prowadzącemu wywiadu – oficjalnie był to rosyjski urzędnik pracujący w Ambasadzie Federacji Rosyjskiej wydalony w marcu 2022 r. „Rzeczpospolita” poznała główne tezy aktu oskarżenia przeciwko L., jaki został skierowany do sądu.

Reklama
Reklama

Najpierw rosyjskie służby przeszkoliły Tomasza L., potem dostarczał im materiały umówionym kanałem

Zatrzymanie Tomasza L. w 2022 r. przez ABW pociągnęło za sobą wydalenie z Polski 45 rosyjskich agentów – dyplomatów, w tym prowadzącego go. Okazuje się, że archiwista wynosił akty stanu cywilnego obywateli polskich i cudzoziemców, korespondencję z placówkami dyplomatycznymi, urzędowe szablony, wytyczne. Kopiował je na prywatne nośniki oraz swój telefon komórkowy.

Uzyskiwane dane i dokumenty umożliwiały m.in. wykonanie przez obce służby dokumentacji legalizacyjnej dla budowania tożsamości tzw. nielegałów

prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej

– Uzyskiwane dane i dokumenty umożliwiały m.in. wykonanie przez obce służby dokumentacji legalizacyjnej dla budowania tożsamości tzw. nielegałów – mówi nam prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej, potwierdzając nieoficjalne informacje „Rzeczpospolitej” o tym, do czego mogły służyć wyniesione przez niego materiały.

Reklama
Reklama

Wykradzione przez L. dane personalne Rosjanie mogli wykorzystywać do tworzenia tożsamości – to tzw. wtórniki, które pozwalają uśpionym agentom formalnie i bezpiecznie działać na cudzych personaliach, z nowym życiorysem. To oficerowie wywiadu, którzy przyjmują inną tożsamość, specjalnie dla nich przygotowaną.

Czytaj więcej

Turyści czy szpiedzy? Obcokrajowców ciągnie do strategicznych obiektów w Polsce

Wyniesione materiały trafiały do Rosjan umówionym kanałem. Śledczy ustalili, że Tomasz L. przekazywał je oficerowi wywiadu za pomocą zakamuflowanej łączności radiowej. – Wcześniej został w tym zakresie przeszkolony przez rosyjskie służby – wskazuje prok. Nowak.

„Szpieg z ratusza”, jak okrzyknięto archiwistę, skopiował – według prokuratury i ABW – co najmniej kilkaset dokumentów. Ilu uśpionych agentów w oparciu o nie mógł stworzyć rosyjski wywiad? Nie wiadomo. – Jego rola była dla Rosji nie do przecenienia – oceniają ludzie służb.

– Od 2022 r. z Europy zostało wydalonych 600 rosyjskich dyplomatów, to pewne, że zastępują ich nielegałowie, dla których tworzone są fałszywe tożsamości, z wykorzystaniem cudzych personaliów – ocenia Piotr Niemczyk, były szef zarządu wywiadu UOP. I zaznacza, że ostatnie przypadki ujawniania rosyjskich nielegałów pokazują, że standardy, które Rosjanie kiedyś wypracowali, tworząc dla nich fałszywą tożsamość przed ulokowaniem ich na Zachodzie, były bardzo wyśrubowane. – Dlatego wykrycie takich przypadków jest niezwykle trudne. Zdarzały się wpadki, kiedy tworząc „legendę”, wpisano komuś do życiorysu np. instytucję czy szkołę, która w danym czasie jeszcze nie istniała – zauważa Piotr Niemczyk.

Czytaj więcej

Jakie dane przekazywał Rosjanom warszawski urzędnik?
Reklama
Reklama

Inny nasz rozmówca ze służb wskazuje: – Tomasz L. był kierownikiem w archiwum, nikomu nie musiał się tłumaczyć, jakie brał teczki. Ale można oszacować przynajmniej niektóre obszary jego zainteresowania i to, gdzie wyszukiwał konkretne osoby. Może więc prokuraturze i ABW udało się to namierzyć. Jeżeli na podstawie wyniesionych przez niego danych powstały jakieś fałszywe życiorysy, to wygląda na to, że są na tyle dobrze zrobione, że do tej pory to nie wyszło.

W namierzeniu szpiega z warszawskiego ratusza pomógł osławiony system Pegasus?

Tomasz L. został zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW 17 marca 2022 r. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, w zebraniu dowodów jego współpracy z rosyjskim wywiadem pomógł system Pegasus. Do dziś jest tymczasowo aresztowany. Sąd Apelacyjny w Warszawie właśnie przedłużył mu areszt na kolejne sześć miesięcy – do 25 marca 2026 r.

Śledztwo mazowieckich „pezetów” w tej sprawie trwało ponad trzy lata. 11 września tego roku prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi L., zarzucając mu branie udziału – w okresie od 2017 r. do 17 marca 2022 r. - „w działalności rosyjskiego wywiadu cywilnego oraz przekazywanie temu wywiadowi wiadomości, które mogły wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej”.

Archiwista nie będzie jednak pierwszym oskarżonym funkcjonariuszem publicznym, któremu za szpiegostwo grozi dożywocie. Nowelizacja ustawy, która wprowadziła karę dożywocia w niektórych przypadkach, weszła w życie już po tym, gdy L. został zatrzymany.

Z jakich pobudek urzędnik zdecydował się na współpracę z rosyjskim wywiadem? Prok. Nowak: – Nie udzielamy informacji o motywacji oskarżonego.

Reklama
Reklama

Sam oskarżony nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. – Na początkowym etapie śledztwa złożył wyjaśnienia. Podczas następnych przesłuchań korzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień – dodaje prok. Przemysław Nowak.

Ilu rosyjskich „nielegałów” w Polsce i Europie pomógł stworzyć urzędnik z warszawskiego archiwum?

Ze śledztwa wiemy, że Tomasz L. skopiował co najmniej kilkaset dokumentów. Wydział archiwalny Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie jest szczególny – to bowiem jedyne archiwum w kraju, gdzie zdeponowano stare księgi parafialne z terenów należących przed II wojną światową do Polski, a obecnie do Ukrainy czy Białorusi. Chodzi o tzw. mienie zabużańskie dotyczące Polaków przymusowo wysiedlonych w latach 1944-1952. Są to akty urodzenia, zgonu, zawarcia małżeństwa.

To nieoceniona baza danych dla rosyjskich szpiegów, bo dzięki niej mogli się przedstawiać się jako potomkowie Polaków ze Wschodu. Pozwalało im to składać wnioski o Kartę Polaka, dzięki niej legalnie przyjeżdżać do Polski, a nawet otrzymywać polskie obywatelstwo.

Czy ABW zweryfikowała, ilu rosyjskich nielegałów pozwoliły stworzyć wykradzione przez Tomasza L. dokumenty? Śledczy nie dzielą się tą wiedzą.

Czytaj więcej

Zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji miał być członkiem komisji likwidacyjnej WSI
Reklama
Reklama

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Tomasz L. był w przeszłości – w 2006 r. – członkiem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych (dwa lata temu ujawniła to stacja TVN24). „Należał do wąskiego grona współpracowników Antoniego Macierewicza, które otrzymało dostęp do wszelkich tajemnic likwidowanego wojskowego wywiadu i kontrwywiadu: danych informatorów i agentów, szczegółów finansowania najtajniejszych operacji prowadzonych także poza granicami kraju” – napisali dziennikarze.

Komisja likwidacyjna, którą kierował prof. Sławomir Cenckiewicz (dziś szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego), a jego zastępcą był Piotr Woyciechowski, miała zinwentaryzować majątek WSI, w tym „aktywa operacyjne”, a więc informatorów i tajnych współpracowników, których znaczna część trafiła do nowych struktur – SWW i SKW.

„Nie znałem Tomasza L. Do komisji likwidacyjnej ds. WSI powołał go minister Sikorski” – mówił mediom prof. Cenckiewicz. Z kolei Radosław Sikorski twierdził, że „nie miał wpływu na obsadę stanowisk”, bo zgodnie z decyzją ówczesnego premiera kompetencje ws. WSI należały do Antoniego Macierewicza.

Zarzuty dla Tomasza L. nie wskazują, by prokuratura znalazła dowody na jego współpracę z obcym wywiadem w 2006 r.

Dziwne luki w życiorysie Tomasza L. Znika i nikt nie wie, co się z nim dzieje

Tomasz L. ma dziś 58 lat. Pochodzi z Konstancina pod Warszawą, jego ojciec w czasach PRL był w tym mieście działaczem partyjnym. L. zaczął studia na wydziale historii w drugiej połowie lat 80., jednak na początku lat 90. nagle je przerwał. I na dosyć długo zniknął – studia dokończył po 2000 r.

Reklama
Reklama
Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1323 dniu wojny

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1323 dniu wojny

Foto: PAP

– Nikt nie wie, co się z nim wtedy działo. Na studiach nie bywał, nie wiadomo,  czy i gdzie wtedy pracował, z czego żył. Ta jego wyrwa w życiorysie była zastanawiająca. Gdyby już wtedy został zwerbowany przez Rosjan, to byłoby to niezwykle niepokojące – komentuje jeden z naszych rozmówców.

Fakt, że Tomasz L. znalazł się w zespole ds. weryfikacji WSI, był ogromnym zaskoczeniem dla osób, które go znały. – Jakkolwiek by oceniać to gremium, to weszły tam osoby, które miały pojęcie o służbach. Jednak L. trafił tam z jakiegoś innego klucza i nikt się do niego nie przyznaje – zauważają nasi rozmówcy.

Co więcej, Tomasz L. swego czasu miał charakterystyczny profil na Facebooku – skrajnie prawicowy. Autentyczny czy już może miał być zasłoną dymną i ułatwić mu zbliżenie do środowisk prawicowych? – nie wiadomo.

Jak działają w Polsce tzw. nielegałowie? Funkcjonują na własnych danych lub skradzionych

Wszystkie służby na świecie budują swoją siatkę „uśpionych agentów”. Ich tożsamość jest tworzona według dwóch koncepcji. – Jedna to taka, że człowiek funkcjonuje na swoich prawdziwych danych, według drugiej – „zapożycza” cudze, w tym osób żyjących albo zmarłych – tłumaczy nam Piotr Niemczyk, ekspert od kontrwywiadu.

Reklama
Reklama

Nielegałowie występują w takich zawodach, które uzasadniają możliwość podróżowania albo pobytu w określonym miejscu. – Jeśli jest to nielegał przeznaczony do działań za granicą, to nie jest on przygotowywany w tym samym pionie, co reszta oficerów wywiadu. Np. nielegałom, którzy byli szkoleni do działalności w polskim wywiadzie, nie wolno było nawet spojrzeć w stronę Kiejkut (Ośrodek Szkoleniowy Agencji Wywiadu – red.). Byli przygotowywani w absolutnie indywidualnym trybie i dzięki temu ich życiorys wydawał się całkowicie neutralny – wskazuje Piotr Niemczyk.

Czytaj więcej

Za szpiegostwo nawet dożywocie i utrata emerytury

Wykorzystywanie cudzych danych nie jest rzadkością. – Jeżeli napięcia pomiędzy państwami pochodzenia i pobytu nielegała są takie, że nie powinien on poruszać się ze swoim oryginalnym paszportem, to buduje się mu fałszywą tożsamość w oparciu o cudze personalia. Starą metodą było to, że znajdowano osoby, które faktycznie się urodziły, były w różnych rejestrach i potem zacierało się o nich informację, np. że zmarli, zginęli w jakichś okolicznościach – i dobudowywało im całą resztę życiorysu – zdradza Niemczyk.

Jedną z takich historii opowiada film „Doppelgänger. Sobowtór”. To przypadek słynnego PRL-owskiego agenta, Jerzego Kaczmarka, który „skradł” dane syna Niemki urodzonego po wojnie, który trafił do domu dziecka – a po zbudowaniu na nich legendy funkcjonował jako szpieg.

– Ten „prawdziwy” Niemiec żył w Polsce, a SB starało się go izolować, żeby nie miał on możliwości dotarcia do swojej rodziny w zachodnich Niemczech. To się nie udało, bo mężczyzna próbował się skontaktować z rodziną przez Czerwony Krzyż, wtedy Kaczmarek wpadł – wskazuje Piotr Niemczyk.

Legenda nielegała może być budowana na bazie osoby, która żyje w tym samym czasie, co on – zwykle w celu krótkotrwałego wykorzystania cudzych dokumentów, co daje pewną gwarancję, że w kraju pobytu nikt się nie dowie o dwóch osobach posługujących się takimi samymi danymi.

I Rosja, i Zachód miały nielegałów, którzy działali na terenie ówczesnego ZSRR, państw Układu Warszawskiego czy Chin. – Zresztą jakbyśmy popatrzyli na działania nielegałów współcześnie, to np. oficerowie izraelskich służb, którzy w 2010 r. w Dubaju zabili lidera Hamasu Mahmuda al-Mabhuha, także posługiwali się dokumentami prawdziwych osób, używając ich do konkretnej operacji w krótkim czasie, więc prawdopodobieństwo, że to się wyda, było nieduże – wskazuje Niemczyk.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Bieda agenci z Telegrama atakują lotniska

Wtedy brytyjski MSZ potwierdził, że sześciu Brytyjczykom mieszkającym w Izraelu skradziono dane osobowe, których użyli domniemani agenci Mosadu. A światowe media podawały nieoficjalnie, że ich paszporty zostały skopiowane, a zdjęcia wymienione.

Ostatnio służby wykryły, że nielegałami było małżeństwo Dulcewów (które zostało wymienione w tej samej grupie, w której był również szpieg Paweł Rubcow) – mieszkali w Słowenii, mieli życiorysy z elementem pobytu w Ameryce Południowej. Jak podkreśla Niemczyk, wpadli nie z powodu luki czy błędu w stworzonym im życiorysie, ale przez lekkomyślność. – Pani Dulcewa jeździła do Londynu i kupowała do swojej galerii dzieła sztuki, płacąc za nie gotówką, co w dzisiejszym świecie zwraca uwagę. – Brytyjskie służby się zorientowały, że reguluje należność gotówką w sytuacjach, kiedy naturalny był przelew, poinformowały słoweńskie służby i tak wyszło, że Dulcewowie są nielegałami – opowiada były szef wywiadu UOP.

Nielegałowie mogą być szkoleni do tego, żeby docierać do miejsc, które są interesujące – ale również mogą być zaufanym łącznikiem pomiędzy agentami.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były kulisy działalności szpiega Tomasza L. w Warszawie?
  • Jakie konsekwencje miało zatrzymanie Tomasza L. dla rosyjskich agentów w Polsce?
  • Jakie materiały i dokumenty były wykradane z warszawskiego archiwum i do czego mogły służyć?
  • Jak rosyjskie służby tworzą tożsamości tzw. nielegałów i jak budują im legendy?
  • Jakie były powiązania Tomasza L. z komisją likwidacyjną Wojskowych Służb Informacyjnych?
Pozostało jeszcze 97% artykułu

Niepozorny archiwista Tomasz L. przez pięć lat był rosyjskim szpiegiem – twierdzi Mazowiecki Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Szkody, jakie mógł poczynić, są trudne do oszacowania. Pracując w Wydziale Archiwalnym Ksiąg Stanu Cywilnego, skopiował bowiem co najmniej kilkaset dokumentów i przekazywał je oficerowi prowadzącemu wywiadu – oficjalnie był to rosyjski urzędnik pracujący w Ambasadzie Federacji Rosyjskiej wydalony w marcu 2022 r. „Rzeczpospolita” poznała główne tezy aktu oskarżenia przeciwko L., jaki został skierowany do sądu.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Przestępczość
Sabotaż na kolei. Porzucony wagon w Katowicach, „o włos od katastrofy na nieprawdopodobną skalę”
Przestępczość
Jest decyzja sądu ws. mężczyzny, podejrzanego o udział w wysadzeniu Nord Stream 2
Przestępczość
Ukrainiec, którego Niemcy podejrzewają o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream zatrzymany w Polsce
Przestępczość
Co nie gra w umorzeniu sprawy Sławomira Nowaka?
Reklama
Reklama