W czwartek kilkuset imigrantów z Afryki pracujących przy zbiorze cytrusów zdewastowało centrum Rosarno w odwecie za to, że dwóch z nich miejscowi ranili strzałami z wiatrówki. Spalili ponad sto samochodów, powybijali szyby w mieszkaniach i wystawach. Eskalacji przemocy zapobiegły wysłane do miasta oddziały antyterrorystyczne policji, ale od piątku uzbrojone w pałki, wiatrówki i kanistry z benzyną grupki miejscowych rozpoczęły polowanie na czarnych chronionych przez policję. Ośmiu imigrantów jest w szpitalu. W sumie rannych zostało ponad 50 osób, w tym 18 policjantów.

W piątek wieczorem władze z udziałem organizacji charytatywnych rozpoczęły negocjacje z imigrantami. Ci zgodzili się na opuszczenie miasteczka, pod warunkiem że nielegalni przybysze, a takich wśród nich jest przytłaczająca większość, nie zostaną wydaleni z Włoch. W efekcie ponad 700 osób podstawionymi autokarami wywieziono do ośrodków dla imigrantów. Reszta – ponad 400 osób – opuściła Rosarno na własną rękę. Nie obyło się bez incydentów. Kilku imigrantów zostało zranionych z wiatrówki, a kilku innych pobitych przez miejscowych w drodze na stację kolejową.

Włoskie media podkreślają, że problem nie został rozwiązany, a tylko przeniesiony gdzie indziej. W niedzielnych gazetach roi się od reportaży z Rosarno. Wszystkie opisują nieludzkie warunki, w jakich żyli i pracowali imigranci. Szef stowarzyszenia plantatorów Kalabrii Antonio Lupini tłumaczy, że z powodu obecnych cen skupu cytrusów nie są oni w stanie płacić więcej niż 20 euro za dniówkę, a za takie stawki nie chce pracować żaden Włoch (z 900 tysięcy włoskich robotników rolnych 700 tysięcy jest na zasiłku). W rezultacie część kalabryjskich plantatorów w ogóle zrezygnowała ze zbiorów. 800 tys. kwintali cytrusów po prostu zgnije. Jak powiedział, pochodzące z zagranicy przetwory są tak tanie, że ich produkcja we Włoszech przestała się opłacać.

Prasa zwraca uwagę, że włoskie rolnictwo na południu od lat opiera się na niewolniczej pracy, z której zyski czerpie organizująca ją lokalna mafia ndrangheta. W niedzielę w obronie imigrantów stanął papież Benedykt XVI, przypominając, że każdy z nich to „istota ludzka, różniąca się kulturą i tradycją, którą w każdym razie trzeba szanować”.

Podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Anioł Pański papież raz jeszcze nawiązał do niedawnych wydarzeń, podkreślając, że „przemoc nie powinna być nigdy dla nikogo sposobem rozwiązywania trudności”.