Reklama

Olimpijska demolka

W Soczi w najlepsze trwają przymusowe eksmisje i burzenie domów. Dalej nie możecie się doczekać zimowych igrzysk olimpijskich w roku 2014? – pyta moskiewska aktywistka Human Rights Watch

Aktualizacja: 03.10.2012 01:10 Publikacja: 03.10.2012 01:10

Red

Zadzwoniłam do Tatiany tego popołudnia, kiedy jej dom został zrównany z ziemią. Nie słyszałam jej dobrze, bo płakała, a w tle słychać było jakieś krzyki. Gigantyczna koparka rozwalała właśnie frontową ścianę, okna i dach. Dźwięk był potworny.

I tak skończyła się długa walka zwykłej rodziny z Soczi o odszkodowanie za dom, w którym mieszkała przez ponad 16 lat, zanim został zburzony, by zrobić miejsce pod budowę obiektów na Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2014.

Nielegalny dom

Po raz pierwszy spotkałam Tatianę w kwietniu. Odwiedziłam wtedy ich skromny, dwupiętrowy dom. Mieszkała tam z mężem, dwójką dzieci w wieku czterech i ośmiu lat oraz z rodzicami, którzy go zbudowali. Dom znajduje się w Adler, dzielnicy Soczi, w której w przyszłości ma się odbywać wiele spośród najważniejszych imprez sportowych. Tu staną również olimpijskie centrum medialne oraz wioska olimpijska. Będzie też infrastruktura potrzebna na zimowe igrzyska 2014.

Na początku 2011 roku zaledwie kilka metrów od domu Tatiany zaczęła się budowa hotelu, estakady i parkingu. Rosyjscy urzędnicy początkowo skontaktowali się z rodziną, proponując jej przenosiny do nowo wybudowanego domu w tej samej dzielnicy. Podobną ofertę złożono innym mieszkańcom, którzy padli ofiarą olimpijskich przygotowań. Potem jednak władze zmieniły front i pozwały ojca Tatiany, Siergieja Chlistowa, za samowolę budowlaną. Uzyskały zgodę sądu na wyburzenie domu podczas rozprawy, na którą Chlistow nigdy nie dostał wezwania. Wszelkie próby odwoływania się przez rodzinę od tej decyzji okazały się daremne.

Kraje aspirujące do organizacji igrzysk powinny udowodnić, że potrafią bronić obywateli przed nadużyciami

Reklama
Reklama

Tymczasem w okolicy wyburzono już wszystkie inne domy, a budowa olimpijskich megaobiektów trwała dzień i noc. W rezultacie Siergiejowi Chlistowowi skoczyło ciśnienie krwi i kilka tygodni spędził w szpitalu. Rodzina trzymała się jednak, dopóki komornicy w towarzystwie specjalnego oddziału policji nie przeprowadzili przymusowej eksmisji 19 września. Mimo że z budynku zostały ruiny, Tatiana wciąż nie może się pogodzić z tym, że władze nagle uznały, że jej rodzinny dom, który został zarejestrowany w urzędzie i od którego rodzina płaciła podatki, stał się nagle „nielegalny".

Gra bez reguł

To fundamentalne pytanie o prawo własności do rodzinnego domu kładzie się cieniem na wizerunku olimpiady w Soczi. Doszukując się winy rodziny Chlistowa, władze Soczi chciały prawdopodobnie uniknąć konieczności wypłaty odszkodowania, które prawnie należy się za przejęcie ziemi.

Tatiana ma pełne prawo kwestionować takie podejście. Zgodnie z międzynarodowymi paktami praw człowieka rosyjski rząd musi respektować i chronić wszystkich obywateli przed arbitralną ingerencją w ich mienie i życie rodzinne. Przymusowa eksmisja i zniszczenie domu bez przeprowadzenia uczciwego procesu, w którym można by zakwestionować działania administracji, lub bez uczciwego odszkodowania za nieruchomość, narusza prawo międzynarodowe.

Nawet rejonowy prokurator, którego zadaniem jest zagwarantowanie, że przygotowania władz do olimpiady odbywają się z poszanowaniem prawa krajowego, uznał, że rodzina użytkuje ziemię zgodnie z prawem, i zwrócił się do lokalnych urzędników, by włączyli ją do olimpijskiego programu odszkodowawczego. Jednak bez skutku.

Do rozbiórki doszło na dzień przed serią koncertów i imprez sportowych, które odbyły się w całej Rosji na 500 dni przed początkiem olimpiady 2014. Rosja ma co świętować, ale powinna również przyznać się do błędów w sprawie Tatiany i zapewnić rodzinie odszkodowanie, na przykład w postaci domu o podobnej wielkości i wartości.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski ostatecznie zainterweniował w tej sprawie u władz, stawiając pytania i domagając się oficjalnej odpowiedzi. To jednak nie wystarczy, by spełnić wymagane w karcie olimpijskiej gwarancje dla „ludzkiej godności". Zamiast naciskać na władze, by honorowały wymóg odszkodowania, MKOl przyglądał się z boku, jak rodzina Tatiany przegrywa w grze, w której nie ma żadnych reguł.

Reklama
Reklama

Mechanizm ochrony

Jeszcze nie jest za późno, by liderzy w Lozannie nacisnęli na władze, by te przyznały rodzinie odszkodowanie. Sprawy takie jak Tatiany pokazują, jak pilna jest potrzeba, by MKOl znalazł całościowy sposób na zapobieganie i rekompensowanie przypadków nadużyć, które mają miejsce w kontekście olimpijskich przygotowań.

Podczas wyłaniania gospodarza jakichkolwiek igrzysk kraje aspirujące do organizowania olimpiady powinny udowodnić, że mają solidny, prawny mechanizm ochrony praw – w tym praw własności – obywateli, którzy mogą ucierpieć z powodu organizacji olimpiady. Dzięki temu Tatiana i jej rodzina  będą mieli przynajmniej satysfakcję, że niesprawiedliwość, której ofiarą padli, nie powtórzy się przy okazji organizacji kolejnych igrzysk.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polacy wychodzili sobie defiladę w Święto Wojska Polskiego. Nieprawdą jest, że czci się wyłącznie porażki
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Piąta rocznica wielkich protestów. Co się dzieje na Białorusi?
Opinie polityczno - społeczne
Największe kłamstwo wyboru Karola Nawrockiego. PiS sprzedaje nową narrację
Opinie polityczno - społeczne
Pracownicy: Działania dyrektora Ruchniewicza budzą nasze poważne wątpliwości
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: W Sejmie PiS pokazało butę i arogancję. Czy triumfalizm i pycha ich zgubią?
Reklama
Reklama