Reklama

Juliusz Braun: Rząd Donalda Tuska potrzebuje lepszej strategii, fakty nie mówią same za siebie

Nie tylko w kampanii wyborczej, ale zawsze w kontaktach z ludźmi najważniejsze są emocje i odwoływanie się do spraw bliskich każdemu. To kwestia ich poczucia godności. Rząd Donalda Tuska powinien o tym pamiętać – pisze Juliusz Braun, były prezes TVP.

Publikacja: 05.10.2025 07:32

Juliusz Braun

Juliusz Braun

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

O ogłoszonych podczas kampanii wyborczej „100 konkretach na pierwszych 100 dni” rząd woli dziś nie przypominać. Wyjątkiem, trzeba przyznać, było niedawne świętowanie pierwszej rocznicy „babciowego”. Mało kto jednak byłby w stanie wymienić choćby dziesięć spośród tych 100 konkretów, które stanowiły oś kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej dwa lata temu. W wielu sprawach wciąż „prowadzone są analizy”, a inne „są trudne do realizacji” ze względu na różnice zdań w koalicji. Utworzone bardzo szybko Ministerstwo Przemysłu, z siedzibą w Katowicach, zdążono już zlikwidować. Wprowadzony równie szybko zakaz prac domowych dla uczniów wcale nie wzbudził uznania rodziców i okazał się kompletnym niewypałem.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rafał Trzaskowski: 100 konkretów w 100 dni? To był pewnego rodzaju optymizm

Znikające priorytety rządu Donalda Tuska

Gdy po wyborach prezydenckich jasne się stało, że do wyborów parlamentarnych czasu zostało niewiele, rząd zaprezentował tym razem nie „konkrety”, ale „priorytety”. I nie sto, ale 58. Dlaczego akurat 58, trudno się domyślić, pewnie chodzi o to, by każdy minister mógł wpisać coś do tego katalogu. Wedle słownika języka polskiego priorytet to „sprawa szczególnie ważna, która musi być załatwiona w pierwszej kolejności”.

Operacja „58 priorytetów” to próba przekonania obywateli, że w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy rząd „w pierwszej kolejności” załatwi 58 nękających nas problemów. Przypomina to znaną ze sklepów w czasach PRL-u kolejkę dla osób uprawnionych do zakupów poza kolejnością. Bo zwykła kolejka też będzie. Jak zapewniał na konferencji prasowej minister Maciej Berek, rząd będzie się skupiać nie tylko na „priorytetach”, ale także na wszystkich innych działaniach, które ministrowie zgłaszają w ramach zwykłego rytmu pracy.

Czytaj więcej

Rząd przedstawia priorytety. Wojska dronowe, CPK, elektrownia atomowa i rewolucja kolejowa
Reklama
Reklama

Jeszcze jeden cytat z konferencji prasowej poświęconej – jak to nazwano – prezentacji priorytetowych obszarów polityki Rady Ministrów: „Naszym priorytetem jest przede wszystkim bezpieczeństwo – zapewnienie odporności naszemu krajowi i bezpieczeństwa obywatelom. Ale żeby to miało miejsce, potrzebna jest silna gospodarka, dobra infrastruktura, sprawne sądy, praworządne państwo i wdrażanie nowych technologii i cyfryzacji” – powiedział rzecznik rządu Adam Szłapka. Święta prawda. A tak konkretnie?

58 priorytetów rządu, czyli pomieszanie języków

Trudno się oprzeć wrażeniu, że cały dokument to po prostu sklejone naprędce fragmenty nadesłane przez różnych ministrów, którym nikt nawet nie próbował nadać jakiejś spójnej koncepcji. Stąd mamy kompletne pomieszanie języków i takie nazwy priorytetów jak np. „Wzmocnienie skuteczności w ochronie bezpieczeństwa wewnętrznego i wzrost zaufania społecznego do formacji podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji” albo „Przegląd i uporządkowanie systemów świadczeń mające na celu zwiększenie ich dostępności, przejrzystości, sprawiedliwości. Analiza dostępnych świadczeń pod kątem zabezpieczanych ryzyk socjalnych”, a z drugiej strony: „Zdrowe serce, zdrowy mózg”, „Zdrowy szpital – bezpieczny pacjent”, „Aktywni na Orliku” albo „Szatnia na medal”.

Jest w tym dokumencie wiele słusznych, ważnych i potrzebnych przedsięwzięć. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek poza wąskim gronem fachowców był w stanie ocenić, czy kompleksowa modernizacja i budowa od podstaw 644 wagonów, 35 hybrydowych zespołów trakcyjnych, 63 lokomotyw wielosystemowych, 46 jednosystemowych, 16 lokomotyw dwunapędowych i 40 supernowoczesnych składów piętrowych to dużo czy mało. Albo czym się różnią lokomotywy wielosystemowe od dwunapędowych.

Wykluczenie komunikacyjne, czyli ślepa perspektywa z Warszawy

Premier Donald Tusk w ostatnim czasie wiele mówi o rozwoju kolei (domyślam się, że to w ramach realizacji priorytetu P33 – „Renesans polskiej kolei”). Temat potrzebny, ważny dla milionów Polaków mieszkających w mniejszych miastach. To nie jest tylko poprawa warunków życia, łatwiejszy dojazd do pracy. Z Warszawy może tego nie widać, ale dla wielu osób brak komunikacji kolejowej oznacza nie tylko wykluczenie komunikacyjne. Jest czymś więcej, symbolem wykluczenia społecznego. Choć wiele osób się z tego śmiało, prezydent Duda dobrze wiedział, co robi, gdy podpisywał ustawę o transporcie kolejowym na peronie nieczynnego wówczas dworca w Końskich. Dla Włoszczowy uruchomienie stacji Włoszczowa Północ na Centralnej Magistrali Kolejowej było znakiem prestiżu, awansu dla mieszkańców miasta. Stąd późniejsze poparcie w wyborach dla osób, którym miasto ten awans zawdzięczało. Informacja o możliwym ograniczeniu liczby pociągów zatrzymujących się na tej stacji, jaka się ostatnio pojawiła, wywołała falę wielkiego sprzeciwu. Warto więc jasno powiedzieć, do których miast w ciągu najbliższych dwóch lat wróci komunikacja kolejowa.

Fakty trzeba więc przełożyć na emocje. Czasem nie jest to łatwe, ale marketing polityczny to ważna dziedzina wiedzy. Trzeba z tej wiedzy korzystać

Reklama
Reklama

Niedoceniony marketing polityczny

Jeżeli program rządu Tuska na drugą część kadencji ma poprawić notowania i budować poparcie dla Koalicji Obywatelskiej, nie można opowiadać o „hybrydowych zespołach trakcyjnych”, o „podniesieniu poziomu autokonsumpcji energii wytwarzanej z mikroinstalacji OZE” albo o „zwiększeniu zapewnienia żłobka w gminie do poziomu nie mniej niż 55 proc. w przyszłym roku” (swoją drogą, cóż to za język!). Takie sformułowania jak: „działania legislacyjne, organizacyjne i inwestycyjne podejmowane na rzecz poprawy” są dla urzędników pewnie wygodne, pozwolą za rok napisać, że zadanie zostało częściowo zrealizowane (bo przecież zapewne coś się poprawi), ale tak naprawdę kompletnie nic nie znaczą. W dodatku takie puste obietnice tylko obniżają zaufanie do rządu i jego wiarygodność.

Foto: Tomasz Sitarski

Na początku lat 90. Gerald Abramczyk, konsultant polityczny, który prowadził wiele kampanii wyborczych w USA i był członkiem sztabów wyborczych Geralda Forda i Ronalda Reagana, zwykł swoje szkolenia dla polskich polityków rozpoczynać od napisania na tablicy hasła: „Fakty NIE mówią same za siebie”. Nie tylko w kampanii wyborczej, ale zawsze w kontaktach z wyborcami najważniejsze są emocje i odwoływanie się do spraw bliskich każdemu. Oczywiście sprawy bliskie to nie tylko dworzec w moim mieście, wysokość emerytury albo cena litra benzyny, ale także – nie wolno o tym zapominać – wszystko, co składa się na poczucie godności. Fakty trzeba więc przełożyć na emocje. Czasem nie jest to łatwe, ale marketing polityczny to ważna dziedzina wiedzy. Trzeba z tej wiedzy korzystać.

A wracając do priorytetów, każdy minister ma oczywiście setki bieżących, ważnych spraw do załatwienia i jest wśród nich zapewne modernizacja zaplecza sanitarnego szatni w klubach sportowych. Ale bardzo chciałbym się dowiedzieć, co rząd naprawdę uważa za najważniejsze i możliwe do zrobienia. Krótko, konkretnie, prostym językiem. I nie więcej niż 10 punktów. A za rok ocenimy skuteczność.

Autor

Juliusz Braun


Wykładowca Collegium Civitas. Był m.in. przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (1999–2003), prezesem zarządu Telewizji Polskiej (2011–2015) i członkiem Rady Mediów Narodowych (2016–2022)

O ogłoszonych podczas kampanii wyborczej „100 konkretach na pierwszych 100 dni” rząd woli dziś nie przypominać. Wyjątkiem, trzeba przyznać, było niedawne świętowanie pierwszej rocznicy „babciowego”. Mało kto jednak byłby w stanie wymienić choćby dziesięć spośród tych 100 konkretów, które stanowiły oś kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej dwa lata temu. W wielu sprawach wciąż „prowadzone są analizy”, a inne „są trudne do realizacji” ze względu na różnice zdań w koalicji. Utworzone bardzo szybko Ministerstwo Przemysłu, z siedzibą w Katowicach, zdążono już zlikwidować. Wprowadzony równie szybko zakaz prac domowych dla uczniów wcale nie wzbudził uznania rodziców i okazał się kompletnym niewypałem.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Powrót cielęcego proamerykanizmu
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Edukacja zdrowotna, czyli po pierwsze nauczyciel, po drugie nauczyciel
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Bieda agenci z Telegrama atakują lotniska
felietony
Marek A. Cichocki: Tak skończyła się walka globalnego liberalizmu i kulturowej lewicy z konserwatyzmem
felietony
Estera Flieger: Platforma Obywatelska jest niereformowalna
Reklama
Reklama