Straszak w postaci Euro 2012 miał zaś sprawić, że boom nastąpi szybko, sprawnie i bez opóźnień.
Wyszło jak zawsze. Ambitny program budowy dróg, przed mistrzostwami parę razy znacząco okrojony, i tak w części jest wciąż tylko na papierze. A firmy padają jak muchy. I to nie tylko te małe. Zbankrutowało PBG, największa polska spółka w branży, a rząd w ostatniej chwili uratował przed podobnym losem Polimex-Mostostal. To spółki, które dzięki wielkim rządowym kontraktom miały wyrosnąć na poważnych międzynarodowych graczy.
Nie udało się nie tylko dlatego, że w ciągu ostatnich paru lat ceny materiałów budowlanych wzrosły w stopniu, którego nie sposób było przewidzieć. Coraz częściej można usłyszeć, że nie bez znaczenia był całkowity brak porozumienia między Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad a wykonawcami.
Teraz jeden z nich, irlandzki SRB, postanowił poskarżyć się na GDDKiA do Brukseli. Spółka nie doczekała się 100 mln zł za wykonane prace. GDDKiA nie kwestionuje zasadności wypłaty – przedmiot umowy, czyli fragment autostrady A1, jest gotowy, ale nie płaci, bo obawia się, że SRB nie rozliczy się z podwykonawcami.
To nowatorskie podejście do kwestii rozliczeń między stronami kontraktu można by skwitować uśmiechem, gdyby sprawa nie była tak poważna. Ale jest. Po pierwsze, KE po wielu miesiącach głośnych problemów z budową dróg w Polsce może skorzystać ze skargi SRB i przyjrzeć się temu zjawisku bliżej. Konsekwencje zastrzeżeń Brukseli w czasie negocjowania kolejnego budżetu mogą być zaś opłakane. Po drugie, traktowanie jak złodziei firm realizujących z sukcesami kontrakty na całym świecie raczej nie poprawi wizerunku Polski w oczach zagranicznych inwestorów. A w czasie wyraźnego hamowania naszej gospodarki ich zaufanie może być bardzo cennym kapitałem.