To właśnie dlatego szwedzkie Volvo podjęło decyzję o przeniesieniu całej produkcji autobusów ze Szwecji do polskiego Wrocławia.

Na tę decyzję zapracowała solidnie wrocławska załoga fabryki Volvo. Inwestor musi z niej być bardzo zadowolony i mieć zaufanie do klimatu biznesowego w naszym kraju, skoro likwiduje zakład w Szwecji, gdzie wszystko jest znacznie bardziej przewidywalne, ustabilizowane i przyjazne dla przedsiębiorców niż w Polsce. Zmusza go do tego presja cenowa w sytuacji, kiedy zadłużone państwa, miasta i gminy liczą każdy grosz i wstrzymują się z zakupami.

Polska ma tradycję produkcji autobusów, a polscy pracownicy udowodnili, że potrafią je robić dobrze. Najlepszym dowodem jest fabryka Solaris i fakt, że ta marka zdołała uplasować się jako trzeci gracz na niemieckim rynku i liczący się dostawca w 26 krajach. Na takie osiągnięcia pracuje się całymi latami.

W tej sytuacji czy nie byłoby dobrze, aby związki zawodowe zastanowiły się, czy nie robią swoim członkom krzywdy, domagając się wolnego za święta przypadające w dni wolne od pracy? Każdy taki dzień w polskiej gospodarce wart jest, jak wyliczył Business Centre Club, 5–6 mld złotych.

Pieniądze nie idą tam, gdzie fiesta i sjesta, tylko do tych krajów, gdzie się tanio i dobrze produkuje. Przez całe lata Polska wyrobiła sobie opinię kraju, gdzie można produkować tanio i dobrze. To od nas zależy, czy tę opinię uda nam się utrzymać, czy wybierzemy opcję walczącą i konfrontacyjną. Tej opcji pieniądz jednak bardzo nie lubi.