– Leczenie u nas nie odbiega od standardów europejskich – podkreśla dyrektor „papieskiego” szpitala w Zamościu Andrzej Mielcarek.

To m.in. zasługa doskonałej kadry, którą udało się ściągnąć do Zamościa z innych placówek. Dzięki temu powstały specjalistyczne oddziały, m.in. chirurgii naczyniowej, neurochirurgii czy kardiochirurgii. Wysoko oceniane jest położnictwo. Chlubą szpitala od lat jest kardiologia. Na oddziale kardiochirurgii w Zamościu leczą się nie tylko pacjenci z Lubelszczyzny, ale też z ościennych województw. Zaawansowane są prace przy tworzeniu onkologii: za kilka lat ma tu być znaczący w regionie ośrodek onkologii ziemi zamojskiej.

Szpital od lat współpracuje z rządem włoskim i wielokrotnie otrzymywał wsparcie finansowe. Prawdopodobnie również przy realizacji inwestycji onkologicznej będzie mógł liczyć na wsparcie Włochów.

Dyrektor Mielcarek podkreśla, że szpitalom na peryferiach jest coraz trudniej prowadzić leczenie wysokospecjalistyczne. Problemem jest wysoka konkurencja i podkupywanie sobie specjalistów przez różne placówki. – Kiedyś, gdy lekarz zamieszkał w Zamościu, wiązał się ze szpitalem na całe życie. Te czasy minęły. Teraz dla dobrych specjalistów miejsce zamieszkania nie odgrywa już znaczącej roli przy szukaniu pracy – uważa dyrektor. By ich zatrzymać, szpital musi oferować godziwe wynagrodzenie. Zamojska placówka ściąga także średni personel medyczny z innych regionów, m.in. z Podkarpacia.

Co się zmieniło od zeszłego roku? – To był dziwny rok. Pracowaliśmy pod pistoletem strajkowym lekarzy – ocenia dyrektor Mielcarek. W Zamościu z medykami udało się porozumieć. Lekarze dostali średnio 30-proc. podwyżki.