Do pierwszej trójki wchodzi gruba ryba, która na pewno będzie musiała mocno kąsać konkurentów, bo ma ambicję zdobyć jeszcze więcej. Mimo że hiszpańska gospodarka przeżywa największe problemy od wieków, Santander to instytucja, w której nie pracują leszcze, tylko rekiny. To bank, którego kryzys nie osłabił tak mocno jak innych tuzów. Prowadzony żelazną ręką przez rodzinę Botinów rośnie nieprzerwanie na wszystkich kontynentach.

Sam model negocjacji z belgijską grupą KBC, dotychczasowym właścicielem Kredyt Banku, pokazuje ich styl i bezpardonową technikę biznesową. Belgowie w zasadzie zostali zmuszeni, by sprzedać się Hiszpanom, nikt z innych grup finansowych świata nie chciał wejść im w drogę.

Co to oznacza dla klientów? Nowy bank będzie obsługiwał ponad 3,5 mln osób. Zdetronizuje  BRE Bank i uplasuje się za kontrolowanym przez Skarb Państwa  PKO BP oraz  Pekao, którego większościowym udziałowcem jest włoski UniCredit. Od razu pojawia się więc pytanie, czy z tymi trzema bankami Santander w Polsce będzie walczył ceną? Obawiam się, że nie mam najlepszych wieści dla wszystkich, którzy bankom płacą sporą comiesięczną daninę w postaci odsetek od kredytów i prowizji od instrumentów finansowych. Hiszpanie mają jeden priorytet – zwiększyć dochody i utrzymać w ryzach koszty. To będzie więc potyczka na triki marketingowe lub tzw. lepszą obsługę klienta, a nie na niższe ceny.

W tym roku będą jeszcze inne transakcje. Stawiam na BRE Bank, bo chętni się znajdą (bank ma dobrych menedżerów i produkty), a niemiecki właściciel Commerzbank zdaje się, że jest coraz bliżej podjęcia decyzji o sprzedaży, bo w bankowości pięknie to już było. Wygrają tylko grube ryby.