Naukowcy zbadali 89 szkół podstawowych w całym kraju i dokładnie sprawdzili, co dzieci przynoszą na drugie śniadanie. Wyniki ich badań okazały się przerażające.
W pojemnikach przynoszonych przez uczniów z domu były chipsy, batoniki i ciastka, sztucznie słodzone napoje oraz kanapki, w których żaden ze składników nie zawierał protein. Tylko jeden procent śniadań spełniał normy zdrowego żywienia.
Według naukowców winna jest presja ze strony rówieśników, której ulegają też rodzice. Niektórzy nie kryli zresztą oburzenia wnioskami naukowców.
„Gdy chodziłem do szkoły, mama dawała mi kanapkę z razowego chleba, którą natychmiast wyrzucałem, a w sklepiku kupowałem chipsy i słodycze. I jestem zdrowy”. „Lepiej, żeby dzieci jadły cokolwiek niż nic, większość niepotrzebnych kalorii i tak stracą w zabawie. Ci eksperci nie mogą decydować, co jest zdrowe” – to niektóre z komentarzy internautów na stronie tabloidu „The Sun”.
Brytyjskie gazety zauważyły, że rządowy plan propagujący zdrowe odżywianie w szkołach – który kosztował 20 milionów funtów – minął się z celem, bo dzieci nadal odżywiają się równie niezdrowo.