Polacy nadal często się skarżą, że w starciach z administracją publiczną są na straconej pozycji. Nierzadko odbijają się od urzędniczej ściany, a ich sprawy załatwiane są tygodniami, a nawet miesiącami. Okazuje się, że czasem warto zareagować na przewlekłość urzędników. Potwierdza to sprawa mężczyzny, który wygrał ostatnio przed Naczelnym Sądem Administracyjnym spór z generalnym inspektorem ochrony danych osobowych (GIODO).
Ochrona danych
Mężczyzna w październiku 2013 r. skierował do GIODO skargę na administratora danych osobowych, zarzucając mu bezprawne przetwarzanie jego danych. Przez kolejne miesiące sprawa tkwiła w martwym punkcie. Po roku trafiła na wokandę Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Mężczyzna zniecierpliwiony rocznym czekaniem poskarżył się na przewlekłe prowadzenie jego sprawy o ochronę danych osobowych.
Inspektor bronił się, że organ jest zobowiązany do wyczerpującego zgromadzenia materiału dowodowego. Musi też wykorzystać instrumenty z art. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, co tłumaczy długotrwałość postępowania.
Wyjaśnił, że w październiku 2014 r. powiadomił skarżącego, iż musiał występować o dodatkowe dokumenty w związku z brakami dotyczącymi pełnomocnictwa udzielonego osobie działającej w imieniu administratora. Poza tym w kwietniu 2015 r. wydał decyzję rozstrzygającą sprawę merytorycznie.
Ta argumentacja nie przekonała WSA. Stwierdził, że przewlekłość postępowania miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa, za co ukarał GIODO grzywną 2000 zł.