Nie jest niczym nadzwyczajnym, że czasami po wykonaniu kontraktu okazuje się, że pierwotna cena była niedoszacowana i kontrahent domaga się podwyższenia wynagrodzenia. Można się też spierać, jak taki ekstraprzychód rozliczyć podatkowo. Rzadko jednak fiskus wpada w pułapkę zastawioną przez podatnika i zostaje z niczym. A tak właśnie stało się w sprawie, którą w środę zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny.
Czytaj także: Wynagrodzenie dla prokurenta spółki - co z zaliczkami na PIT
Nowe okoliczności
Kanwą sporu była interpretacja. We wniosku spółka wyjaśniła, że w 2005 r. wygrała przetarg na budowę osiedla dla gminy. Wynagrodzenie ustalono ryczałtem. Realizacja zajęła kilka lat, a ostatnią fakturę wystawiła we wrześniu 2008 r.
Firma wyjaśniła, że na przełomie 2006 i 2007 r. nastąpił gwałtowny wzrost cen materiałów i usług w budownictwie. Zdaniem spółki była to nadzwyczajna zmiana stosunków umownych grożąca nadmierną stratą, więc wystąpiła z pozwem o zasądzenie podwyższonego wynagrodzenia. Proces trwał kilka lat, ale w 2013 r. sąd prawomocnie podwyższył wynagrodzenie i gmina przelała na konto spółki zasądzoną kwotę. Ta miała wątpliwości, jak ją rozliczyć, ale o ich rozwianie wystąpiła z pewnym opóźnieniem. Było ono na tyle duże, że zobowiązanie podatkowe dotyczące usług wykonywanych w ramach projektu już się przedawniło. Spółka uważała, że dodatkowe wynagrodzenie zasądzone przez sąd należy rozliczać metodą memoriałową, czyli wstecz. Korekta ta jest jednak niemożliwa z uwagi na przedawnienie, więc przychód jest neutralny.
Koncepcja, że z powodu przedawnienia spółka nie musi dopłacić CIT od dodatkowego wynagrodzenia, nie spodobała się fiskusowi. Odpowiedział, że skoro spółka nie ma możliwości korekty przychodów za lata, w których projekt był realizowany, to powinna go rozpoznać w dacie otrzymania zasądzonego wynagrodzenia.