Dzień zaprzysiężenia rządu premier Beaty Szydło miał być pierwszym, który kończy chaos, jaki po wyborach wkradł się w przekaz zwycięskiego ugrupowania. Cała oprawa miała pomóc partii odzyskać medialną inicjatywę podobną do tej, jaką miała w dwóch zwycięskich kampaniach – prezydenckiej i parlamentarnej.
Dlatego zanim Rada Ministrów złożyła przysięgę w Pałacu Prezydenckim, udała się oklejonymi w narodowe barwy busami do Muzeum Powstania Warszawskiego – inicjatorem jego utworzenia był zmarły w katastrofie smoleńskiej prezydent Lech Kaczyński. W Kancelarii Premiera, którą przekazywała Szydło ustępująca premier Ewa Kopacz, odbyło się zaś pierwsze, uroczyste, choć jeszcze nieformalne posiedzenie nowego gabinetu. Dopiero potem ministrowie rozjechali się do swoich resortów. – W kampanii szliśmy pod hasłem „drużyny" i teraz musimy zaprezentować, że faktycznie ją mamy – mówi osoba znająca kulisy startu nowej ekipy. Kolejną okazją do poprawy notowań ma być planowane na środę exposé premier w Sejmie.