Ludovic Subran: Żegnaj, europejski patriotyzmie inwestorów?

Co wyjaśnia obojętność europejskich liderów biznesu wobec możliwej prezydentury Trumpa? Czy trwają działania w celu przeniesienia produkcji poza Europę? Dlaczego?

Publikacja: 17.05.2024 04:30

Ludovic Subran: Żegnaj, europejski patriotyzmie inwestorów?

Foto: K. Skłodowski

Mimo całego oburzenia, jakie często wywołują oświadczenia polityczne Donalda Trumpa, europejscy liderzy biznesu nie wydają się zbytnio zaniepokojeni perspektywą jego kolejnej prezydentury. Niektórzy nawet patrzą na to dość optymistycznie.

Nawet oczekiwane jednostronne posunięcia handlowe Trumpa nie wydają się tego znacząco zmieniać. W rzeczywistości takie jego posunięcie mogłoby zapewnić europejskim liderom biznesu osłonę polityczną pomagającą uzasadnić przeniesienie produkcji poza Europę.

Liczą się nie tylko koszty energii

Motywacja do przeniesienia kapitału i produkcji poza Europę wykracza daleko poza często wspominany koszt energii. Wydajność pracy w USA rosła w latach 2008–2023 średnio o 0,8 pkt proc. szybciej niż w strefie euro – to na Zachodzie. Na Wschodzie zaś istnieje duży potencjał wzrostu i związane z nim możliwości inwestycyjne.

Niezależnie od tego, w którą stronę się nie obrócisz, wiele rządów pragnie przyciągnąć i przyspieszyć inwestycje, a nie je spowalniać czy odrzucać, jak wydaje się to zbyt często mieć miejsce w Unii Europejskiej. UE przoduje w tworzeniu przepisów i planów dotyczących niemal wszystkiego, często jednak osiąga gorsze wyniki w ich realizacji. Oto tylko jeden przykład: wedle aktualnych szacunków państwa członkowskie do 2030 r. osiągną zaledwie 55 proc. celów programu znanego jako unijna „Dekada cyfrowa”.

Czym w istocie jest deindustrializacja Europy?

Nic dziwnego, że „patriotyzm” europejskich inwestorów zanika. Wśród inwestorów panuje nawet poczucie, że losy gospodarcze UE coraz bardziej przypominają historię Hongkongu. Liderzy biznesu, którzy zbili fortunę jako pomost między Chinami kontynentalnymi a resztą świata, zaczęli wycofywać kapitał, gdy Komunistyczna Partia Chin zasygnalizowała zmianę priorytetów dla Hongkongu.

Rośnie liczba Europejczyków głosujących nogami i przenoszących produkcję. To, co w debacie europejskiej określa się jako „deindustrializację”, oznacza po prostu więcej inwestycji przemysłowych w Azji i USA. W obu przypadkach jest to zdecydowane wotum nieufności dla Europy.

W istocie można by nawet argumentować, że UE, pomimo wszystkich swoich wzniosłych aspiracji, przekształca się mniej więcej w „zmienną dostosowawczą” globalizacji.

Wystarczy zwrócić uwagę na wysiłki UE mające na celu włączenie kwestii pozahandlowych do zawieranych przez nią umów handlowych. Intencje te mogą być godne pochwały, jeśli spojrzeć na nie z dystansu, ale od Ameryki Łacińskiej po Indie Unia Europejska znajduje niewielu, jeśli w ogóle, chętnych do zawarcia takich umów.

W rzeczywistości uważa się, że UE działa wbrew własnym interesom gospodarczym, szczególnie rażąco przecenia swoją siłę gospodarczą, atrakcyjność i dynamikę.

Lista rzeczy do zrobienia w Unii Europejskiej

Aby przywrócić przewagę konkurencyjną wobec Stanów Zjednoczonych, Parlament Europejski w następnej kadencji musi pilnie usunąć przeszkody na drodze do większego wzrostu wydajności. Najważniejszymi priorytetami powinno być ograniczenie biurokracji i nadmiernych regulacji, przezwyciężenie problemów utrudniających szybką i terminową absorpcję funduszy UE, wznowienie wysiłków na rzecz pogłębienia unii rynków kapitałowych, a także poprawy zdolności cyfrowych.

Podczas gdy amerykańska polityka przemysłowa, w tym ustawy CHIPS i IRA (Inflation Reduction Act, ustawa o ograniczaniu inflacji – red.), skłania sektor prywatny do zwiększania wydatków kapitałowych, w Europie nie osiąga się takiego stopnia zaangażowania. Schemat jest powielany: gdy programy UE krytykowane są za to, że są zbyt skomplikowane i szczegółowe, a chwalona za prostotę jest amerykańska oferta nieograniczonych zachęt podatkowych skierowana do producentów.

Ponadto partykularne interesy państw narodowych zablokowały postęp w tworzeniu unii rynków kapitałowych. Odbyło się to kosztem kluczowego narzędzia, które mogłoby pobudzić transgraniczny podział ryzyka, zmniejszyć zależność od finansowania bankowego, poprawić alokację kapitału, wesprzeć transformację energetyczną i promować wyższy wzrost gospodarczy.

Co dalej, Europo?

Wszystko to nasuwa pytanie: co należy zrobić, aby patriotyzm inwestorski powrócił jako czynnik decyzyjny w europejskim biznesie? Odpowiedź jest prosta: zarówno UE, jak i rządy państw członkowskich muszą poczynić szybkie postępy na długiej liście „do zrobienia”.

Może to nastąpić wcześniej, niż wiele osób się obecnie spodziewa. Nie tylko wśród młodszego pokolenia rośnie poczucie potrzeby dostosowania się do nowych realiów konkurencyjnych na całym świecie. To z kolei wymaga wzmocnienia sił wzrostu gospodarczego, porzucenia biurokratycznego stylu myślenia. Wymaga też chęci do porzucenia przestarzałych założeń.

W ramach tego procesu należy ponownie przemyśleć coraz bardziej wrogie relacje między biznesem a (szeroko rozumianym – red.) rządem. Danie większej przestrzeni duchowi przedsiębiorczości nie jest jakimś rodzajem „amerykańskiej” medycyny, jak niektórzy lubią mówić. To stara europejska cnota. Jej rewitalizacja jest kluczem do sukcesu „starej” Europy w globalnej gospodarce przyszłości.

Ludovic Subran

Główny ekonomista Allianza

Śródtytuły od redakcji

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jaki jest proces tworzenia banku cyfrowego i jakie czynniki są kluczowe dla jego sukcesu?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Ludzie potrafią liczyć. Władza prosi się o kłopoty