Co takiego stanęło i nie rusza? W chwili kiedy to piszę (środa rano), na przykład lot doktora Uznańskiego-Wiśniewskiego, któremu niesprzyjająca pogoda opóźnia nadal start w kosmos. Wydawałoby się – tam kosmos, z perspektywy którego heroiczne walki polskich polityków o duszę narodu wydają się raczej malutkie i niewiele znaczące, tu nasze przyziemne sprawy. Co ma jedno z drugim wspólnego? Chyba jednak coś ma, skoro żona polskiego kosmonauty musi wracać do kraju, nie czekając na start rakiety męża, aby wziąć w udział w głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu.
Oczywiście są sprawy, które są ważne – i są sprawy ważniejsze. Kosmos blednie w porównaniu z walką selekcjonera Probierza z Robertem Lewandowskim o przywództwo drużyny narodowej. Jak donosi prasa, większość drużyny poparła trenera. Do tej pory popierała go w sposób ukryty, niechętnie podając piłkę gwiazdorowi Barcelony, teraz doszło już do otwartego buntu. I w ten sposób emocjonująca cały naród walka o duszę polskiego futbolu trwa nadal. A tylko kiepska pogoda powoduje że drużyna od lat odpada z wszelkich turniejów, a szalejących z radości polskich kibiców widać tylko na reklamach piwa.
Kosmos i piłka nożna, dwie sprawy najważniejsze. O czym więcej można by więc napisać, komentując nasze dreptanie w miejscu i oczekiwanie na poprawę pogody?
No cóż, na przykład o gospodarce. Jeśli rząd się dziwi, dlaczego nastroje nie chcą się poprawić, a ludzie głosują w wyborach prezydenckich tak, jak głosują, niech przyjrzy się własnej aktywności (lub jej brakowi) w dziedzinie polityki gospodarczej. Rządzi już półtora roku, do tej pory tłumacząc brak poważniejszych działań prawdopodobną obstrukcją ze strony prezydenta i każąc wszystkim czekać na zmianę pogody. No i mamy zmianę, w rezultacie której walka prezydenta z rządem pewnie tylko się zaostrzy. Czy coś w ogóle da się zrobić?
Owszem, da się zrobić, tak jak można było znacznie więcej zrobić w ciągu minionego półtora roku. Przede wszystkim można i należy pokazać, że mimo trudnych warunków rząd ma jakiś prawdziwy plan działania, strategię rozwoju, która przemówi do wyobraźni ludzi (przynajmniej tych, którzy się tym interesują). I nie mówię tu o bajkach w stylu Mateusza Morawieckiego, o bombastycznych projektach budowy gigantycznych superlotnisk, fruwających superpociągów i przekopanych wzdłuż i w poprzek Polski superkanałów rodem z XIX wieku. Świat zmienia się w błyskawicznym tempie, z jednej strony rozwój technologii prowadzi do prawdziwych cudów, z drugiej zaostrza się walka o miejsce na globalnym rynku. Zadaniem rządu jest pokazać, w jaki sposób polska gospodarka ma się do tego wyścigu włączyć. Co należy zrobić, aby nasi przedsiębiorcy stali się bardziej agresywni i ekspansywni, aby nasze start-upy zadziwiały świat pomysłami, aby nasz rynek finansowy był bardziej chętny do finansowania innowacyjnego ryzyka, nasze finanse publiczne bezpieczne, a nasze instytucje państwowe sprawne i życzliwe dla rozwoju. Tego nie załatwią ani wysyłane od czasu do czasu tweety o tym, jak to gospodarka ruszyła z miejsca, ani jednorazowe medialne zrywy w postaci zespołu do spraw deregulacji prezesa Brzoski. Tu naprawdę potrzebny jest strategiczny plan działań, w wielu dziedzinach naraz – i bez zastrzeżenia, że będziemy coś robić, ale tylko jak nam nowy prezydent łaskawie pozwoli.