To sedno wyroku Sądu Najwyższego. Ważnego, bo kary umowne są w każdym poważniejszym kontrakcie, a żądanie ich miarkowania to masówka.
Kwestia ta wynikła w sprawie o rozliczenie umowy o odbudowę drogi leśnej dla jednego z nadleśnictw (Skarbu Państwa), w której spółka budowlana zażądała zwrotu 186 tys. zł jako bezpodstawnie naliczonej kary umownej.
Czytaj więcej
Zastrzeżenie w umowie kary umownej w określonej wysokości nie oznacza, że naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego nastąpi w każdym przypadku przez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości przewidzianej w umowie. Kwota ta może zostać zmniejszona, gdy spełnione zostaną określone przesłanki.
Zgodnie z umową spółka miała zapłacić inwestorowi karę umowną w wysokości 10 proc. umownego wynagrodzenia za pracę w wypadku odstąpienia przez zamawiającego od umowy z powodu istotnego naruszenia obowiązków umownych przez wykonawcę. Spółka miała znaczne opóźnienie w tych pracach. Wtedy inwestor złożył jej oświadczenie o odstąpieniu od umowy i poinformował o naliczeniu jej kary umownej – owych 186 tys. zł, i że je sobie potrąca z częścią wynagrodzenia za roboty. Pozostałą część wynagrodzenia uregulował.
Sąd Okręgowy w Legnicy oddalił powództwo, uznając, że inwestor był uprawniony do odstąpienia od umowy z powodu znacznego opóźnienia prac, a w konsekwencji do naliczania kary umownej. A ponieważ opóźnienie było zawinione przez wykonawcę, nie było podstaw do miarkowania kary.