Ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych obowiązuje już kilka miesięcy, mimo to z jej przepisów skorzystała raptem garstka deweloperów. Deweloperzy nie widzą bowiem szans na przebrnięcie przez administracyjną procedurę – mówią przedstawiciele branży. I wymieniają kilka przyczyn takiego stanu rzeczy.
Czytaj także: Będziemy uważniej przyglądać się deweloperom
– Po pierwsze, nasze wnioski bardzo często nie są merytorycznie rozpoznawane. Po drugie, prowadzenie wielu projektów deweloperskich ograniczyły postanowienia samorządowych standardów urbanistycznych, wreszcie inwestorzy w razie odmowy wydania uchwały lokalizacyjnej nie widzą sensu występowania ze skargą do sądu, bo ten nie może przymusić rady miasta do wydania uchwały – wylicza Przemysław Dziąg, radca prawny w Polskim Związku Firm Deweloperskich.
Przypomnijmy, że omawiana ustawa wprowadziła nową, szybszą ścieżkę ubiegania się o pozwolenie na budowę. Skorzystać z niej mogą budujący obiekty wielorodzinne, które posiadają nie mniej niż 25 lokali, czy deweloperzy stawiający domy jednorodzinne (nie może być ich jednak mniej niż 10). Aby rozpocząć budowę na podstawie specustawy (która na mocy tego aktu jest możliwa na terenach dziś nieprzeznaczonych pod mieszkaniówkę), należy uzyskać uchwałę lokalizacyjną. Wydaje ją rada miasta, do której deweloper kieruje wniosek wraz z niezbędną dokumentacją. I na tym etapie pojawiają się już problemy.
– Dochodzą do nas głosy, że część składanych wniosków o podjęcie uchwały nie jest publikowana w Biuletynie Informacji Publicznej danego urzędu, co oznacza, że organy nie nadają tym wnioskom dalszego biegu. Wyłączenie stosowania przepisów kodeksu postępowania administracyjnego przy procedowaniu uchwały niestety w tym wypadku uniemożliwia wniesienie ponaglenia czy też skargi na bezczynność organu – mówi Joanna Sebzda-Załuska, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii GWW Grynhoff i Partnerzy.