Rz: Branża deweloperska jest dziś dobrze rozwinięta, sprofesjonalizowana. Czy tę profesjonalizację widać również w umowach, jakie zawierane są z konsumentami? Jest w nich mniej postanowień niedozwolonych niż kilka czy kilkanaście lat temu?
Marek Niechciał: Sytuacja przez lata może się trochę poprawiła. Mówię to jednak bez entuzjazmu. Wciąż pojawiają się nowe niedozwolone praktyki, które deweloperzy starają się wprowadzać w życie. Dziś dotyczą one głównie obchodzenia ustawy deweloperskiej. Mam tu na myśli choćby zawieranie umów z konsumentami w zwykłej formie pisemnej w sytuacji, gdy zgodnie z prawem powinien być sporządzany akt notarialny.
Chodzi o tzw. umowy rezerwacyjne?
Dokładnie. Aktualnie przepisy nie regulują, co w takiej umowie powinno zostać zawarte. Efekt tego jest taki, że umowy rezerwacyjne przybierają niejednokrotnie kształt umowy deweloperskiej. Z tym że w tej sytuacji kupującemu nie przysługują uprawnienia z ustawy, nie ma aktu notarialnego, a jego pieniądze nie trafiają na rachunek powierniczy. A mówimy tu o środkach pieniężnych, których wysokość sięga nawet kilkudziesięciu procent ceny nieruchomości.
Zdarzają się też sytuacje, gdy deweloperzy reklamują swoje lokale jako mieszkalne, a przy zawieraniu umowy doprecyzowują, że sprzedają jednak lokal użytkowy z funkcją mieszkalną. W takim przypadku konsumenta też nie chroni ustawa deweloperska. Niestety, niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę.