Zgodnie z art. 63
1
§ 1 k.p. z dniem śmierci pracownika jego stosunek pracy wygasa. A to oznacza, że tego dnia, kiedy wypoczywający zmarł, choćby przypadało to w trakcie 2-tygodniowych wakacji, nie można policzyć jako wykorzystanego urlopu. Podobnie jak następnych dni. Mechanizm ten przypomina więc nieco to, co dzieje się z wypoczynkiem chorującego etatowca. Niedyspozycja zdrowotna potwierdzona zwolnieniem lekarskim przerywa urlop.
Jeszcze drastyczniej sytuacja wygląda u pracownika, który umiera pierwszego dnia wakacji. Gdyby przypadało to np. w sobotę czy w niedzielę, czyli w dzień zazwyczaj bez obowiązków służbowych, to urlop w ogóle się nie zacznie.
Tu więc ważna będzie data śmierci figurująca w akcie zgonu podwładnego. Nawet jeśli zmarłby on wieczorem, to i tak tego dnia nie zalicza się już do urlopowego – wygasa wtedy stosunek pracy. Gdyby jednak do zejścia doszło po północy lub nad ranem, to pierwszy dzień wakacji minął i pracownik go zrealizował. Pozostały jednak urlop wypoczynkowy pracodawca musi odliczyć. Jaki to ma skutek? Skoro zainteresowany już nie wykorzysta urlopu wypoczynkowego, bo nie żyje, to na jego małżonka lub inne osoby spełniające warunki do uzyskania renty rodzinnej po zmarłym przechodzą prawa majątkowe ze stosunku pracy. Dotyczy to zarówno bieżących, jak i zaległych świadczeń (np. prawo do wynagrodzenia). Do nich należy też ekwiwalent pieniężny za niewykorzystany urlop.