Dużych firm jest mniej, ale – jak powiedział wiceminister Marek Niedużak, prezentując tzw. wstępne założenia już dość długo dyskutowane w środowisku biznesu – chodzi o to, by ten kapitał nie rozdrabniał się przez dziedziczenie czy nie wypływał poza granice kraju, gdzie niektórzy polscy przedsiębiorcy już zakładają fundacje.
Takie fundacje funkcjonują w kilku sąsiednich krajach na zachód od Polski. Do nich przedsiębiorca (przyszły spadkodawca) mógłby przekazywać rozmaity majątek, łącznie z pakietami akcji, i wskazywać cele, na jakie może być użyty. Nadal otwartych jest jednak kilka kwestii: czy fundacje rodzinne miałyby finansować tylko cele publiczne czy także krewnych, rodzinę fundatora, którzy mieliby wpływ na jej zarządzanie. Są też kwestie bardziej techniczne – czy to ma być nowela ustawy o fundacjach czy zupełnie nowy akt prawny. Jeszcze ważniejsza jest kwestia, czy pośrednik między fundatorem a beneficjentami miałby płacić jakiś podatek.
– Mamy problem z sukcesją przedsiębiorstwa, przed którym staje nieraz przedsiębiorca: czy ma postawić na rodzinę, dziedziczenie czy firmę – mówił podczas prezentacji Rafał Świeżak, partner w CRIDO. – Chodzi o znalezienie narzędzia, które pozwoli zarządzać tym konfliktem. Kluczowa jest jednak kwestia zachowku. Jeśli jej nie rozwiążemy, nie rozwiążemy tego problemu.
Przypomnijmy, że gdy spadkodawca zbyt dowolnie rozdysponuje spadek czy to w testamencie czy darowiznami, pokrzywdzeni mają prawo żądać, by spadkobiercy wypłacili im zachowek.
Formalnie projekt dotyczy wszelkich firm, ale zdaniem Henryka Orfingera, wiceprezydenta Konfederacji Lewiatan, w praktyce może dotyczyć tylko dużych, gdyż zorganizowanie i prowadzenie fundacji wymaga zabiegów i kosztów. Przestrzegał przed upoważnieniem fundacji do prowadzenia działalności gospodarczej, gdyż pojawić się mogą podejrzenia o kombinacje podatkowe. Sukcesorzy nie powinni mieć też większości w organach fundacji, by nie mogli zmieniać jej celu, bo wtedy nie ma ona sensu.