O ile wiosną zeszłego roku w dyskusji, czy wprowadzić, czy nie wprowadzać stanu klęski żywiołowej – najłagodniejszego z określonych konstytucją stanów nadzwyczajnych – dominował temat prezydenckich wyborów, na które stan nadzwyczajny nie pozwala, o tyle wraz z przedłużaniem się rygorów epidemicznych dominuje inna kwestia: zasad refundacji szkód wynikłych z nałożonych ograniczeń. Ważna dla przedsiębiorców, ale i budżetu. Są tu dwie różne drogi.
Obecne zasady ogólne
Gdy na terenie kraju nie obowiązuje żaden ze stanów nadzwyczajnych, Skarb Państwa odpowiada w pełnej wysokości za bezprawne działania władzy publicznej. Pozostaje pytanie, kiedy dochodzi do bezprawności (mamy tu na myśli rygory przeciwepidemiczne, różne formy lockdownów i kto to stwierdza).
Czytaj także: Koronawirus. Firmy chcą, żeby rząd zapłacił odszkodowania za lockdown
– Ważna jest bezprawność legislacyjna (art. 4171 kodeksu cywilnego) w zestawieniu z niedopuszczalnością ograniczenia konstytucyjnych praw i wolności inaczej niż ustawą i w granicach konieczności i proporcjonalności. Paradoksalnie zatem, gdy nie ma stanu nadzwyczajnego, możliwości uzyskania odszkodowania są szersze – wskazuje prof. Maciej Gutowski, adwokat. – Pomijając praktyczne trudności, jak niechęć sądów do zasądzania odszkodowań od Skarbu Państwa, problem prejudykatu i spór o bezpośrednie stosowanie konstytucji – dodaje profesor.
Ów problem prejudykatu polega na tym, że premier Mateusz Morawiecki wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niekonstytucyjności art. 4171 § 1 k.c. w zakresie, w jakim nie wymaga on stwierdzenia przez TK niezgodności rozporządzenia z konstytucją lub ustawą przed wystąpieniem o odszkodowanie na jego podstawie od Skarbu Państwa lub samorządu za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej.