I tak jest w przypadku Jerzego Stuhra, który jadąc pod wpływem alkoholu, potrącił motocyklistę. Takie to bowiem czasy, że kto chce, to pisze. Ponadto niemal każdy prowadzi samochód i zastanawia się, czy od wypicia kieliszka upłynęło dość czasu, żeby usiąść za kierownicą, wreszcie jak by się zachował w podobnej sytuacji. Informacje o takim zdarzeniu należą się społeczeństwu, ale mają granice prawne, których określenie nie jest proste, także dla dziennikarzy, a potem sędziów, do których trafia wiele sporów na tym tle.
Czytaj więcej
Jedyne, na co powinniśmy mieć nadzieję w związku ze sprawą aktora Jerzego S. zatrzymanego na jeździe po alkoholu, to sprawiedliwy proces.
Zastanawiałem się, czy nie pisać „Jerzy S. znany aktor z Krakowa”, jak to czyniło wielu, gdyż prawo prasowe stanowi, że nie wolno publikować w prasie wizerunku i innych danych osobowych osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, a orzecznictwo rozciąga ten rygor także na wstępne etapy postępowania, chyba że osoby te wyrażą na to zgodę. Ta zasada ma chronić dobre imię osoby korzystającej z domniemania niewinności. Ale jest dość ogólna, więc w praktyce pojawiają się w mediach różne określenia opisywanej osoby, a to pełnym nazwiskiem, a to inicjałami, i to różnie: imię i pierwsza litera nazwiska, a to tylko pierwsze litery imienia i nazwiska, lub tylko nazwiska, czasem z dodatkami w rodzaju znany aktor czy adwokat.
Czytaj więcej
Warszawski Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok skazujący znaną piosenkarkę - Beatę Kozidrak - za jazdę pod wpływem alkoholu.
Niektórzy uczestnicy takich przykrych dla nich zdarzeń chcą być opisywani z pełnym nazwiskiem. Może dlatego, że inicjały zupełnie ich nie chronią, a są i tacy, którzy uważają, że inicjały są elementem swoistej złośliwości wobec nich, ale to niemądra moim zdaniem interpretacja, bo jak coś, co ma chronić człowieka, może mu szkodzić. A jeśli ktoś je tak traktuje, to może zadzwonić do dziennikarza i redakcja w kilka minut zmieni inicjały na pełne nazwisko.