Zła wiadomość dla spółek działających pod znanym szyldem: skarbówka twierdzi, że jeśli nie płacą za możliwość używania renomowanego logo, uzyskują przychód, od którego trzeba zapłacić podatek.
– Znane logo jest warte, zwłaszcza na rynkach konsumenckich, nawet miliony złotych. Konieczność zapłaty 19 proc. CIT od takiego wirtualnego przychodu może położyć niejedną firmę – mówi Tomasz Piekielnik, doradca podatkowy, właściciel kancelarii PBC.
Spójrzmy na sprawę spółki produkującej wyroby skóropodobne dla branży motoryzacyjnej i meblarskiej. Należy do międzynarodowej grupy i w związku z tym musi dostosować zasady swojej działalności do obowiązujących w niej standardów. Między innymi ma obowiązek używania w siedzibie i na dokumentach wspólnego logo. Jest to wyraz przynależności do grupy i gwarancja spełniania wysokich rygorów jakościowych.
Spółka nic za logo nie płaci. Powinna więc naliczyć sobie przychód i go opodatkować – uznał fiskus. Podkreślił, że spółka otrzymuje świadczenie w postaci prawa do korzystania z renomowanego znaku towarowego. Ma to dla niej pozytywne skutki. Zwiększa rozpoznawalność, wywołuje pozytywne skojarzenia, zachęca klientów do nabywania produktów. Jest to niewątpliwa korzyść majątkowa. Trzeba ją wycenić na podstawie cen rynkowych stosowanych przy świadczeniu usług tego samego rodzaju (interpretacja nr 0111-KDIB1-2.4010.440.2017. 2.PH).
Ile to jest warte?
– I tu pojawia się największy problem: jak wycenić taki przychód – mówi Marcin Sobieszek, doradca podatkowy, partner w ATA Finance. – W transakcjach często przyjmuje się, że opłaty za korzystanie ze znaku towarowego wynoszą od 0,5 do 5 proc. rocznych obrotów. Trudno jednak uznać, że ceny stosowane między podmiotami powiązanymi są odpowiednie do określenia rynkowego poziomu wynagrodzenia. Zresztą każda działalność jest inna, a wartość znaku towarowego zależy od wielu okoliczności. Chociażby od tego, w jakiej branży firma działa. A także od wzajemnych relacji między spółką matką i spółką córką. Może być tak, że ta druga nie ponosi opłat za logo, ale jest zobowiązana do innych świadczeń. Nie można wtedy mówić, że dostaje prawo do korzystania ze znaku za darmo – wyjaśnia Marcin Sobieszek.