Nie korzysta zatem z przywilejów przewidzianych dla alimentów. To istota najnowszej uchwały siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego, wydanej na wniosek prokuratora generalnego, który nie interweniuje tutaj w konkretnej sprawie, ale dostrzegł rozbieżności w orzecznictwie, więc wystąpił o ich usunięcie.
Zgodnie z art. 140 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, osoba, która dostarcza drugiej osobie środków utrzymania lub wychowania, nie będąc do tego zobowiązana (albo jest zobowiązana niejako zastępczo, bo uzyskanie alimentów od dłużnika alimentacyjnego jest niemożliwe lub połączone z nadmiernymi trudnościami), może żądać zwrotu tych wydatków od osoby zobowiązanej do alimentów.
Chodzi więc o sytuację, gdy dalszy krewny czy np. sąsiad wspiera dziecko czy staruszkę bez wystarczających środków do utrzymania, których powinny dostarczyć osoby zobowiązane do alimentów.
Przypomnijmy, że obowiązek alimentacyjny (art. 128 i następne kodeksu rodzinnego) obciąża tylko małżonka, krewnych w linii prostej i rodzeństwo, w ograniczonym zaś zakresie w razie przysposobienia i wobec dzieci drugiego małżonka. Pomoc, o której mowa w art. 140 kodeksu rodzinnego, nieść może każdy. Nie z mocy prawnego obowiązku, w szczególności wyroku, ale moralnej powinności, dobrej woli, ze współczucia czy innej motywacji.
Różnic – jeśli chodzi o omawiane obowiązki – jest więcej, przede wszystkim w egzekucji. Na poczet alimentów komornik może ściągnąć np. z wynagrodzenia za pracę 60 proc. pensji, kiedy przy zwykłej należności może tylko 50 proc. Do tego jest kwota wolna od egzekucji odpowiadająca minimalnej pensji. Przy zwykłych roszczeniach przysługuje też skarga kasacyjna (pod warunkiem że przekraczają 50 tys. zł), a przy alimentach nie.