Rzecznik Praw Obywatelskich złożył skargę nadzwyczajną od wyroku Sądu Rejonowego z 2006 r. Ustalił on bowiem rzekomą więź rodzinną, co do której prawdziwości żadna ze stron — ani dziecko, ani domniemany ojciec — nie może mieć pewności, że jest zgodna z rzeczywistością.
Historia ojca mimo woli
Matka (powódka) w imieniu swej małoletniej córki wytoczyła proces o ustalenie ojcostwa pozwanego mężczyzny. Domagała się, by sąd zasądził alimentów i jednocześnie ustalił, że pozwanemu nie będzie przysługiwać władza rodzicielska. Wskazała, że wskutek znajomości z pozwanym zaszła w ciążę, o której go poinformowała, po czym on zerwał z nią kontakty.
Na rozprawie powódka oświadczyła, że pozwany prawdopodobnie przebywa w Niemczech. Odpis pozwu wysłany pozwanemu wrócił z adnotacją "adresat nieobecny". Kobieta wniosła o ustanowienie kuratora dla nieznanego z miejsca pobytu pozwanego w osobie jego ojca (tj. rzekomego dziadka dziecka) Pozwany był z nim skonfliktowany i nie miał z ojcem kontaktu.
Czytaj więcej
Choć badania genetyczne coraz częściej służą ustalaniu ojcostwa, słowa świadków bywają ważniejsze.
Sąd wezwał starszego mężczyznę do oświadczenia, czy zgadza się być kuratorem (niezłożenie oświadczenia jest traktowane jako zgoda). Wezwany pismo odebrał, ale oświadczenia nigdy nie złożył i nie podjął nigdy żadnej aktywności w sprawie. Sąd od razu ustanowił go kuratorem, mimo iż mógł najpierw chociaż próbować ustalić miejsca zamieszkania lub pobytu pozwanego. Np. mógł się zwrócić do konsulatu RP w Niemczech, co później - o czym dalej - uczyniła prokuratura. Sąd nie zwrócił się nawet do ojca pozwanego ustanowionego kuratorem czy do innych członków rodziny. A ojciec był kuratorem pozornie, bo nie stawiał się na rozprawy, nie zajął stanowiska w sprawie, sam też nie podjął żadnych działań w celu ustalenia miejsca pobytu syna.