Andrzej Gomułowicz o aktach prawnych: Wartość prawa a wierność prawu

Ius est a iustitia appellatum (prawo wywodzi swoje imię ze sprawiedliwości), dlatego nie każdy akt, który w intencji prawodawcy ma być aktem prawnym, jest nim w rzeczywistości - pisze Andrzej Gomułowicz.

Aktualizacja: 04.12.2016 11:39 Publikacja: 04.12.2016 07:00

Andrzej Gomułowicz o aktach prawnych: Wartość prawa a wierność prawu

Foto: 123RF

W traktacie „O prawach" Cicero stwierdza: gdy prawodawcy wbrew poczynionym obietnicom i własnym zapewnieniom ustanawiają dla ludności nakazy niesprawiedliwe i zgubne, to wprowadzają w życie reguły, którym nie przysługuje miano praw. A święty Tomasz w „Sumie teologicznej" dowodzi, że prawa są niesprawiedliwe wówczas, gdy są sprzeczne z dobrem ludzi (...), są też niesprawiedliwe z powodu ich twórcy, gdy ktoś w wydaniu prawa wychodzi poza granice powierzonej sobie władzy, (...) mogą być niesprawiedliwe w swej treści. Dodaje, że tego rodzaju prawa są raczej pogwałceniem niż prawem.

Prawo jest akceptowane wówczas, gdy wywiedziona z niego norma prawna nosi w sobie walor godności prawa, albowiem siła prawa i jego autorytet wiąże się ze słusznością stanowionych norm.

Prawo ludzkie – dowodzi święty Tomasz – ma istotne znamiona prawa, o ile jest zgodne z należycie ustawionym rozumem (...). O ile zaś odchodzi od rozumu, zwie się prawem niegodziwym.

Prawo, by mogło być za nie uznane, musi spełniać nie tylko standard formalny; musi respektować uniwersalne, pewne i stałe wartości aksjologiczne. Inaczej przekształca się w swoje przeciwieństwo.

Platon, zarówno w „Państwie", jak i w „Prawach" dowodzi, że właściwym celem prawa jest realizacja dobra powszechnego, a Cyceron dodawał, że prawa mogą być zadatkiem godności, fundamentem wolności, źródłem sprawiedliwości. Z istotnym wyjątkiem. Pisze bowiem Cyceron: przyszło mi teraz do głowy, że w kraju rządzonym przez tyrana ustrój nie tyle się degeneruje, ile praktycznie nie funkcjonuje, a państwa właściwie nie ma.

Standard demokratycznego państwa prawnego wymaga stanowienia przepisów prawnych zarówno nienagannie z punktu widzenia techniki legislacyjnej (respektowanie zasad kultury politycznej i prawnej), jak i respektowania zespołu tych wartości i dóbr, które wyraża polska konstytucja, a także zasad ogólnych prawa, które są nośnikiem uniwersalnych wartości humanistycznych, a nawiązują do wartości osadzonych w tradycjach kultury prawnej – słuszność, sprawiedliwość, godność, wolność, równość, dobro.

Prawo stanowione powinno spełniać te założenia, albowiem leżą one u podstaw porządku konstytucyjnego w Polsce. Władza, która tego standardu nie respektuje, sprzeniewierza się podstawowej zasadzie rządzenia, a mianowicie zasadzie demokratycznego państwa prawnego.

Prawo zasługuje na takie miano tylko wówczas, gdy inkorporuje się do niego system wartości. Dlatego w skrajnych przypadkach norma prawa stanowionego sprzeczna w sposób jaskrawy, oczywisty, istotny z systemem tych wartości może nie mieć mocy obowiązującej. Prawo wiąże się przecież z ideą autorytetu, a ta idea musi być zakotwiczona w systemie wartości. Brak tych wartości w prawie stanowionym deprecjonuje wartość prawa, a ponieważ jest ono zjawiskiem społecznym, to musi też podlegać ocenie z etycznego (moralnego) punktu widzenia.

Prawo stanowione nie spełnia automatycznie standardów odzwierciedlonych w uniwersalnych wartościach. Przy tym zdarza się i tak, że prawodawca nad wyraz chętnie używa, ale w sposób nieuzasadniony, często błędny, a niekiedy i fałszywy, tego samego języka co budzące aprobatę koncepcje etyczne i moralne. W taki sposób próbuje zdobyć społeczną aprobatę dla wsparcia i realizacji ukrytych i dalekich od etyki celów politycznych, ustrojowych, społecznych, a także gospodarczych. Jest to mechanizm manipulacji prawodawczej, który polega na tym, że uzyskuje się społeczną aprobatę dla werbalnie określonych celów (zadań), a następnie w procesie legislacyjnym przeinacza się sens użytych słów, odwołując się do argumentu vox populi. Przy tym „dworscy eksperci" udzielają władzy potwierdzenia każdej zamówionej opinii.

Dlatego też pojawia się problem wierności prawu. Istnieje oczywiście i prawny, i moralny obowiązek respektowania prawa stanowionego, ale nie jest absolutny. Obowiązek posłuszeństwa prawu wymaga zawsze pozytywnego wsparcia ze strony prawodawcy. Musi być lojalny wobec społeczeństwa, jeżeli wymaga i oczekuje takiej lojalności wobec siebie.

Prawo może być sprzeczne z wartościami i dobrami konstytucyjnie chronionymi. Może te wartości i dobra naruszać. Głębokość tych naruszeń, w szczególnych przypadkach, stanowić może uzasadnienie i usprawiedliwienie do wypowiedzenia posłuszeństwa prawu. Ten proces oporu wobec prawa i rodzącego się buntu Czesław Znamierowski ujął następująco: ludzie krzątają się z dnia na dzień w obejściu swego domu i trzeba niezwykłych zdarzeń, aby wyjrzeli przez okno lub wyszli przed bramę swego ogrodu. To wyjrzenie przez okno, czy też wyjście przed bramę ogrodu nigdy nie jest dla władzy publicznej przyjemne, albowiem oznacza, że zanika motyw posłuchu wobec prawa. Podejmowane są działania pod wpływem nakazu sumienia; z oczywistą i jasno, jednoznacznie formułowaną intencją – zmiany niesprawiedliwego prawa na prawo sprawiedliwe. Taka postawa jest wyrazem szacunku dla instytucji państwa i do instytucji prawa, a nie zerwania z ideą prawa.

Brak standardów aksjologicznych w treści prawa powoduje, że dochodzi do erozji porządku społecznego; niszczona jest spójność społeczeństwa.

Władza publiczna jest przy tym zawsze odpowiedzialna za kształtowanie postaw wobec prawa stanowionego i postaw wierności mu. Prawo może stanowić, a często też stanowi źródło zagrożenia dla wartości i dóbr konstytucyjnych, których powinno strzec. Zamiast wprowadzać stabilność i ład społeczny, nie tylko destabilizuje stosunki ustrojowe, społeczne, ekonomiczne, ale zamiast ładu wprowadza w nie elementy anarchii. To wpływa rujnująco na autorytet prawa i rujnująco na postawy wobec niego. Dzieje się tak w szczególności wówczas, gdy prawo pozostaje w otwartym konflikcie z wartościami, które uważane są w danym społeczeństwie za podstawowe.

Zygmunt Ziembiński ujął ten problem następująco: są takie granice niesprawiedliwości prawa (...), poza którymi pozostaje jedynie deklaracja non possumus, niezależnie od tego, czy grozi to zwichnięciem kariery, czy nawet represjami.

Autor jest kierownikiem Katedry Prawa Finansowego UAM

W traktacie „O prawach" Cicero stwierdza: gdy prawodawcy wbrew poczynionym obietnicom i własnym zapewnieniom ustanawiają dla ludności nakazy niesprawiedliwe i zgubne, to wprowadzają w życie reguły, którym nie przysługuje miano praw. A święty Tomasz w „Sumie teologicznej" dowodzi, że prawa są niesprawiedliwe wówczas, gdy są sprzeczne z dobrem ludzi (...), są też niesprawiedliwe z powodu ich twórcy, gdy ktoś w wydaniu prawa wychodzi poza granice powierzonej sobie władzy, (...) mogą być niesprawiedliwe w swej treści. Dodaje, że tego rodzaju prawa są raczej pogwałceniem niż prawem.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?