– Robotyzacja to dziedzina, w której nasz kraj ma jeszcze wiele do nadrobienia. Nie tylko w porównaniu np. z Koreą Południową czy z Niemcami, ale też z Węgrami, Czechami czy Słowacją. W 2018 r. – na 10 tys. osób pracujących w przemyśle – w Niemczech przypadało ich 338, na Słowacji - 165, w Czechach - 135, na Węgrzech - 84, a w Polsce tylko 42 - wskazuje wicepremier, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.
Resort liczy, że efektem robotyzacji będzie zapotrzebowanie na pracowników w nowych specjalnościach, m.in. w obszarze programowania, analityki danych, wsparcia klienta, obsłudze i serwisowaniu. Będą to miejsca pracy zdecydowanie lepiej płatne od prostej obsługi maszyn, którą mają wykonywać roboty.
– Do 2030 roku w Polsce będziemy mieli 2 miliony pracowników mniej. Już dziś firmy zmagają się z ich brakiem. Roboty muszą stopniowo zastępować ciężką, monotonną, wykonywaną w trudnych i często szkodliwych warunkach ludzką pracę - tłumaczy wiceminister rozwoju Krzysztof Mazur.
Z założeń projektu przedstawionego przez resort rozwoju wynika, że ulga obejmie zarówno płatników PIT, jak i CIT. Koszty na robotyzację przedsiębiorcy będą mogli odliczyć w ciągu roku podatkowego, a w momencie składania rocznego zeznania podatkowego, dokonają dodatkowego odpisu (tak jak przy uldze na prace badawczo-rozwojowe).
W ramach ulgi przedsiębiorca inwestujący w robotyzację odliczy od podstawy opodatkowania 50 proc. kosztów kwalifikowanych. Uldze będzie podlegać nie tylko zakup nowych robotów, ale także m.in. oprogramowania potrzebnego do ich funkcjonowania, instrukcji, szkoleń dla pracowników, a także maszyn towarzyszących robotom.