Łukasz Kozłowski: Absolutnie nie spodziewałem się podniesienia płacy minimalnej do 2 tys. zł. To zaskoczenie, tym bardziej, że wcześniejsza propozycja rządu to 1920 zł.
W budżecie brakuje przestrzeni finansowej na realizację kolejnych obietnic i stąd zapewne ta zmiana. Rząd pokazuje jaki jest prosocjalny. Z takiej podwyżki uzyska 77 zł od każdego pracownika, a to przyniesie 1,5 miliarda zł rocznie do budżetu państwa.
Koszty pracy po stronie pracodawcy wzrosną o około 180 zł. Problem nie tkwi w płacy minimalnej, ale w klinie podatkowym. Powinniśmy obniżać podatki, a nie podwyższać minimalną płacę.
Około 1 milion 600 tys. osób otrzymuje płacę minimalną. Jakie mogą być reperkusje związane z nadmiernym wzrostem płacy minimalnej? W Warszawie niewiele osób odczuje te podwyżki, ale np. powiat wieruszowski, czy kępiński zapewne tak. Może tam dojść do wypychania osób poza rynek pracy.
Z badań, które są prowadzone wynika, że 10 – 20 % osób może stracić pracę. Dotyczy to przede wszystkim osób z najniższym wynagrodzeniem, tam gdzie występuje duże bezrobocie oraz osób posiadających niższe wykształcenie.