Spółka cicha: ustną umowę wspólników trzeba wypowiedzieć

Wspólnik nie może jednostronnie uznać, że umowa spółki przestała obowiązywać, i domagać się zwrotu wniesionego wkładu.

Publikacja: 20.05.2016 06:20

Spółka cicha: ustną umowę wspólników trzeba wypowiedzieć

Foto: Fotolia.com

Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie z 24 lutego 2016 r. (IV Ca 915/15).

Dotyczył on porozumienia, jakie w formie ustnej zawarły trzy lekarki: jedna z nich miała zarejestrować i prowadzić pod swoim nazwiskiem działalność gospodarczą w zakresie usług medycznych, natomiast dwie pozostałe miały finansowo i organizacyjnie wesprzeć tę działalność. W kosztach i zyskach wszystkie miały partycypować w równych częściach. Ustaliły, że każda z pań wyłoży 20 tys. zł na poczet rozwinięcia przedsięwzięcia. Wzięły na ten cel pożyczki.

Klucz do poradni

Tą, która miała zarejestrować firmę na swoje nazwisko, była Olga A. Po dokonaniu wpisu w ewidencji działalności gospodarczej wspólniczki zaadaptowały wynajęty na ten cel lokal, stworzyły tam poczekalnię i dwa gabinety. Od początku prowadzenia działalności gospodarczej w poradni była zatrudniona Wanda K. na stanowisku rejestratorki.

Rok później zaczęły się problemy. Druga z lekarek Hanna E. była nieobecna w pracy z powodów rodzinnych. Po powrocie zapytała Olgę A., co się dzieje w poradni. Ta stwierdziła jednak, że nie ma czasu. Po dwóch tygodniach Hanna E. otrzymała telefon komórkowy od Olgi A. z kontaktami do pacjentów i personelu oraz adres do księgowej. Olga A. poinformowała, że wyjeżdża na urlop do Hiszpanii. Okazało się, że na liście osób uprawnionych do pobrania klucza do poradni nie widnieje ani Hanna E., ani trzecia z lekarek – Barbara J. Weszły do pomieszczenia dzięki rejestratorce. Zaczęły przeglądać dokumenty i sprzątać lokal. Wówczas obie uznały, że umowa z Olgą A. nie obowiązuje.

Wkrótce działalność gospodarcza założona przez Olgę A. została wykreślona z rejestru, a kilka miesięcy później Barbara J. wezwała wspólniczkę do zwrotu kwoty przekazanej na prowadzenie działalności gospodarczej. Spór o pieniądze zaprowadził panie do sądu.

Nikt niczego nie rozwiązał

Sąd rejonowy uznał, że panie łączyła umowa nienazwana o cechach spółki cichej. Ich wspólnym zamiarem było bowiem prowadzenie działalności w postaci poradni, w której wszelkie koszty i zyski miały być dzielone pomiędzy nie w częściach równych. Jak ustalił sąd, działalność prowadzona była głównie przez pozwaną Olgę A. Powódka Barbara J. oraz trzecia wspólniczka – Hanna E., nie wykonywały żadnych czynności związanych z prowadzeniem tej działalności. Większość informacji o funkcjonowaniu poradni uzyskiwały od rejestratorki.

Choć umowę lekarki zawarły w formie ustnej, to zdaniem sądu jest ona nadal ważna. Z zebranych w sprawie dowodów nie wynikało, by została rozwiązana, wypowiedziana przez którąkolwiek ze stron albo żeby któraś ze stron tej umowy odstąpiła od niej. Zresztą przyznała to sama powódka: nigdy nie doszło do rozwiązania umowy ani ustnie, ani na piśmie. Po prostu Hanna E. i Barbara J. podczas wspólnego pobytu w poradni uznały, że umowa jest definitywnie rozwiązana.

Także fakt zakończenia działalności gospodarczej przez Olgę A. nie oznaczał nieważności umowy, jej rozwiązania, wypowiedzenia, odstąpienia od niej. Zdaniem sądu stwarzało to jedynie podstawę do wzajemnych rozliczeń, ustalonych w umowie przez wspólniczki. W tej sytuacji sąd uznał, że kwota, którą Barbara J. przekazała Oldze A., była wkładem finansowym do spółki. Nie była więc świadczona bez podstawy prawnej, a skoro tak, to powódce nie przysługuje jej zwrot. Tym bardziej że pieniądze zostały wydane na zapłatę czynszu i innych opłat za lokal, wynagrodzenia recepcjonistki, podatku dochodowego, a więc na cele związane z prowadzoną działalnością, tak jak przewidywało porozumienie wspólniczek. Z drugiej strony powódka Barbara J. nie wykazała, by Olga A. uzyskała jakikolwiek zysk z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej. Przy czym brak zysku nie świadczy o tym, iż wniesienie wkładu nastąpiło wbrew zasadom słuszności lub że odpadła podstawa świadczenia.

– Tym bardziej nie może świadczyć o tym uznanie umowy za rozwiązaną przez jedną ze stron umowy w sposób jednostronny, bez złożenia oświadczenia woli pozostałym stronom umowy – wyjaśnił sąd.

Za nietrafny sąd uznał także zarzut podniesiony przez Barbarę J. na rozprawie, że umowa spółki zawarta była dla pozoru. Nic tego nie potwierdziło, wręcz przeciwnie – doszło do realizacji umowy łączącej strony m.in. poprzez zarejestrowanie działalności gospodarczej, wzięcie pożyczek na wkład, wynajęcie lokalu.

Jaka była firma

Powództwo o zapłatę sąd I instancji oddalił, ale Barbara J. złożyła apelację od wyroku. Twierdziła, że lekarki zawarły umowę spółki cywilnej, a nie cichej. Dlatego sąd bezzasadnie przyjął, że Barbara J. i Hanna E. miały być tzw. wspólnikami cichymi nieuczestniczącymi w prowadzeniu działalności gospodarczej. Jej zdaniem przeczy temu fakt, że zgodnie z porozumieniem lekarki miały współdziałać w prowadzeniu tej działalności. Poza tym sąd błędnie przyjął, że powódka nie złożyła oświadczenia o odstąpieniu od umowy zawartej z pozwaną, co doprowadziło do bezzasadnego uznania, że nie przysługuje jej roszczenie o zwrot wkładu.

Sąd okręgowy wyjaśnił, że tzw. spółka cicha jest konstrukcją odrębną od spółki cywilnej. Jej istota sprowadza się do tego, że wspólnik cichy wnosi na własność drugiego wspólnika wkład majątkowy, a w zamian uzyskuje udział w zyskach z prowadzonej przez tego wspólnika działalności gospodarczej. Wspólnik cichy nie ponosi jednak odpowiedzialności za zobowiązania powstałe w związku z wykonywaniem działalności gospodarczej przez wspólnika „jawnego". Umowę spółki (także cichej) odróżnia od innych umów wspólny cel. W przypadku spółki cichej wspólnym celem jest zysk, a głównym przejawem dążenia przez wspólnika cichego do jego osiągnięcia – wniesienie wkładu pieniężnego lub w innej postaci, np. pracy własnej.

Olga A., Barbara J. i Hanna E. zobowiązały się wnieść wkład w postaci równych kwot pieniężnych na rozpoczęcie działalności gospodarczej mającej przynosić w przyszłości zysk. Choć uzgodniły, że będą współdziałać w prowadzeniu działalności gospodarczej, to jednocześnie ustaliły, że działalność gospodarcza miała być prowadzona przez pozwaną. I faktycznie tak było, co zostało ustalone przez sąd I instancji. Dwie pozostałe panie w niewielkim stopniu interesowały się prowadzeniem poradni, a Olga A. nie konsultowała z nimi ważnych decyzji dotyczących firmy ani nie prosiła o pomoc w prowadzeniu działalności. Mimo to powódka nie wypowiedziała umowy, więc uznać należy, że akceptowała taki stan rzeczy i to przez długi okres.

– Zasadny jest zatem wniosek, że powódka z własnej woli nie uczestniczyła w prowadzeniu działalności gospodarczej, licząc jedynie na zysk, który działalność ta miała przynosić – a jej rola ograniczała się w rzeczywistości do wniesienia wkładu majątkowego – uznał sąd okręgowy.

Nic do zwrotu

Z materiału dowodowego wynikało, że kwota dochodzona przez skarżącą, czyli środki pochodzące z wkładu, przeznaczona została na czynsz najmu lokalu, zaliczki na podatek dochodowy, wynagrodzenie za usługi księgowe, wynagrodzenie dla pracowników – a zatem wydatki związane z prowadzeniem działalności gospodarczej zgodnie z umową stron. Do rozwiązania tej umowy nigdy nie doszło, również w sposób dorozumiany – jak twierdziła powódka. Skoro tak, to środki pochodzące z wkładu wydatkowane były, gdy spółka funkcjonowała.

– Nie można zatem uznać, by dochodzona kwota świadczona była bez podstawy prawnej, a pozwana była z tego tytułu bezpodstawnie wzbogacona kosztem powódki. Wykonywanie działalności gospodarczej zostało formalnie zakończone dopiero, kiedy to wobec zawiadomienia złożonego przez Olgę A., wykreślono wpis z ewidencji działalności gospodarczej – stwierdził sąd.

Co więcej jego zdaniem z akt sprawy nie wynika, aby pomiędzy stronami doszło do jakichkolwiek ustaleń w zakresie sposobu dokonania rozliczeń finansowych w razie rozwiązania wspólnej działalności. Jednocześnie nie zostało dowiedzione, by kiedykolwiek poradnia przyniosła zysk w trakcie swojej działalności. To wszystko powoduje, że Barbarze J. nie należą się żadne pieniądze od Olgi A.

Co to jest

Spółka cicha – przed 1964 r. była to forma prowadzenia działalności gospodarczej uregulowana w przedwojennym kodeksie handlowym, uchylonym w części w związku z wprowadzeniem w życie kodeksu cywilnego. Obecnie jest umową nienazwaną, łączącą cechy umowy spółki cywilnej i umów o współpracy przedsiębiorców. Nie jest odrębnie uregulowana w żadnej ustawie, co powoduje, że osoby tworzące spółki ciche powinny precyzyjnie i najlepiej na piśmie uregulować wzajemne prawa i obowiązki.

Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie z 24 lutego 2016 r. (IV Ca 915/15).

Dotyczył on porozumienia, jakie w formie ustnej zawarły trzy lekarki: jedna z nich miała zarejestrować i prowadzić pod swoim nazwiskiem działalność gospodarczą w zakresie usług medycznych, natomiast dwie pozostałe miały finansowo i organizacyjnie wesprzeć tę działalność. W kosztach i zyskach wszystkie miały partycypować w równych częściach. Ustaliły, że każda z pań wyłoży 20 tys. zł na poczet rozwinięcia przedsięwzięcia. Wzięły na ten cel pożyczki.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP