Po częściowym otwarciu galerii handlowych rozgorzała dyskusja dotycząca konieczności nowego ustalenia zasad łączyć właścicieli tego rodzaju obiektów oraz najemców ich lokali. Właściwie nikt nie ma wątpliwości, że status quo sprzed epidemii definitywnie przeszedł do historii. Problem polega na tym, w jaki sposób na nowo ułożyć wzajemne relacje – zwłaszcza, że ciągle nie wiadomo jak bardzo koronawirus zmienił nasze życie oraz jak długo będziemy musieli funkcjonować w nowym reżimie sanitarnym. Jednak z tego rodzaju problemami muszą zmagać się także ci, którzy prowadzą różnego rodzaju biznesy charakterystyczne dla galerii handlowych w innych miejscach. Biorąc pod uwagę, że trwający kryzys najpewniej poważnie wpłynie na zachowania konsumentów przykładowo właściciele klubów fitness, restauratorzy, czy fryzjerzy i kosmetyczki powinni przygotować się na przemodelowanie swoich strategii biznesowych. Jednocześnie warto już teraz wdrożyć działania zmierzające do racjonalizacji kosztów, chociażby poprzez renegocjację czynszów najmu.
Biznes to nie tylko galerie handlowe
Na potrzeby wprowadzania ograniczeń związanych najpierw ze stanem zagrożenia epidemicznego, a następnie ze stanem epidemii, ustawodawca zdefiniował galerie, jako obiekt handlowy lub usługowy o powierzchni sprzedaży lub świadczenia usług powyżej 2000m2. To w tego rodzaju obiektach praktycznie zupełnie wygaszono możliwość prowadzenia działalności w handlu i usługach (z niewielkimi wyjątkami, jak drogerie, czy sklepy spożywcze) oraz – co ważniejsze – tylko w stosunku do tak określonych galerii „zawieszono" obowiązywanie umów najmu. Pomijając ogromne kontrowersje związane z tym rozwiązaniem, nie ma wątpliwości, że nie dotyczy ono tych przedsiębiorców, którzy działają w branżach często spotykanych w galeriach handlowych, którzy wynajmują lokale w innych budynkach.
Dobrym przykładem takiego stanu rzeczy są fryzjerzy, kosmetyczki, właściciele klubów fitness, czy też restauratorzy. W końcu w wielu przypadkach nie prowadzą oni działalności w galeriach handlowych, a tym samym „wygaszenie" umów najmu w żaden sposób ich nie dotyczy. Nie zmienia to oczywiście faktu, że wprowadzone ograniczenia – a właściwie całkowity zakaz prowadzenia działalności w tych branżach – stanowi bardzo poważne zagrożenie dla bytu ich biznesu. W przypadku wielu restauracji niewiele zmienia tu możliwość funkcjonowania w ramach opcji „na wynos".
W każdym razie przedstawiciele branż często spotykanych w galeriach, którzy prowadzą działalność w innych miejscach, znaleźli się w analogicznej sytuacji, jak ich koledzy wynajmujący lokale „w obiektach o powierzchni większej, niż 2000m2". Jednak podobieństwo sytuacji, nie spowodowało wprowadzenia analogicznych rozwiązań prawnych. Co więc mogą zrobić tacy przedsiębiorcy?