Firma Roberta M. sprzedawała w internecie program komputerowy, który okazał się niezbyt dobrej jakości i został skrytykowany w sieci przez osoby, które go kupiły. Robert M. zdecydował się więc wycofać program ze swojej oferty.
Mimo to niepochlebne opinie na temat jego firmy w Internecie pozostały. Były to wpisy typu: „bardzo chamskie podejście do klienta", „firma to jeden wielki syf", „to jakiś wielki przekręt a nie firma", „żenada i ryzyko" albo „firma (...) to jedna wielka porażka, bubel wypuszczają na rynek od kilku lat".
Robert M. postanowił więc zawalczyć o dobry wizerunek swojej firmy i wystąpił do Sądu Okręgowego we Wrocławiu przeciwko spółce z o.o. prowadzącej stronę internetowej, na której znajdowały się te wpisy. Zażądał od niej usunięcia naruszających jego dobra osobiste komentarzy w terminie siedmiu dni od dnia uprawomocnienia się orzeczenia.
Internet nie zapomina
Zdaniem Roberta M. wypowiedzi te w sposób rażący naruszają jego dobra osobiste. Dotyczą one produktu, który wycofał ze swojego asortymentu. Pomimo to komentarze te nie zostały usunięte przez właściciela serwisu internetowego. Każdy internauta może je przeczytać, w tym potencjalni klienci, którzy bardzo często z tego powodu rezygnują z jego usług lub wycofują się już z zawartych umów. Tymczasem zgodnie z regulaminem serwisu internetowego Robert M. ma prawo „do usuwania wypowiedzi w przypadku naruszenia przez użytkownika serwisu obowiązujących przepisów prawa... ". Spółka zaś nie chce ich dobrowolnie usunąć.
W odpowiedzi na pozew spółka z o.o. wniosła o oddalenie powództwa. Według niej nie ponosi ona odpowiedzialności za wpisy na portalu. Robert M. jest zaś przedsiębiorcą profesjonalnie zajmującym się internetową sprzedażą i serwisem komputerowym służącym do fakturowania programów komputerowych. Musi się więc liczyć z tym, że jego klienci oceniają jakość oferowanych przez niego produktów.