Postępowanie nakazowe jest narzędziem dochodzenia długu, ale bywa nadużywane. Wiedza o nim przeciętnego człowieka, nawet przedsiębiorcy, jest niewielka. Nieraz zresztą czytelnicy „Rz" zwracali się do redakcji, nie dowierzając, że komornik może zająć im konto bez poinformowania o sprawie i bez rozprawy.
Ostre narzędzie
Nakazów zapłaty wydaje się każdego roku ponad 3 mln. Większość, tzw. upominawczych, nie jest uciążliwa dla pozwanego. Wystarczy, że po otrzymaniu nakazu z pouczeniem wyśle do sądu odformalizowany sprzeciw, niewymagający opłaty, i sprawa zaczyna się jak zwykła. Dużo groźniejszy jest nakaz wydany w postępowaniu nakazowym. W odwołaniu należy przedstawić w ciągu 14 dni wszystkie okoliczności i wszystkie wnioski dowodowe kwestionujące roszczenie. Taki nakaz dostała przed miesiącem KCI, spółka matka wydawcy „Rzeczpospolitej". Na podstawie nieprawomocnego nakazu zapłaty (a więc wydanego na posiedzeniu niejawnym, bez udziału pozwanej) komornik na wniosek drugiej strony sporu o 5 mln zł zajął warte kilkaset milionów aktywa spółki, łącznie z akcjami wydawcy gazety.
Czytaj także:
Prawnicy o nadużywaniu postępowania nakazowego w sprawach gospodarczych
Obrona pod górkę
– Napisanie odwołania od nakazu zapłaty nie jest proste, bo powód mógł nawet kilka lat przygotowywać pozew, a pozwany ma tylko dwa tygodnie i nie może popełnić żadnego błędu – mówi mec. Jacek Siński z Kancelarii SK&S Legal. I dodaje: – Przedsiębiorcy i prawnicy znają zalety postępowania nakazowego, choćby dlatego, że uiszczają wtedy tylko 1/4 wpisu. Jeśli sędzia dostaje zarzuty od nakazu lub wniosek o wstrzymanie zabezpieczenia, powinien jak najszybciej je rozpatrzyć. Niestety, z powodu przeciążenia sędziowie nie czytają napływających wniosków, powinni to więc czynić asystenci i zwracać sędziom uwagę na ważne sprawy.