Dwa pojedyncze, ale następujące po sobie i poważne, naruszenia bezpiecznej pracy powodują podniesienie składki wypadkowej o 100 proc. Przekonał się o tym przedsiębiorca budowlany, u którego w ciągu trzech dni inspektor pracy dwa razy z rzędu wstrzymał prace, bo robotnicy wykonywali swoje zadania w warunkach zagrażających ich życiu. Za pierwszym razem dlatego, że jeden z robotników wykonywał szalunek na wysokości około 6 metrów na podeście bez barier ochronnych. Przy drugiej wizycie prace zostały zahamowane, bo pracownik przebywał na belce między ścianami bez ochrony przed upadkiem z 12 metrów. Dodatkowo inspektor wykrył, że zatrudnieni posługiwali się pilarką tarczową własnej produkcji, bez osłony tarczy piły i przekładni napędowej.
W takiej sytuacji inspektor po dwóch kontrolach i wykryciu nieprawidłowości skierował do ZUS wniosek o podniesienie o 100 proc. składki wypadkowej. W branży budowlanej firmy wznoszące zwykłe budynki muszą obecnie potrącać z wynagrodzeń pracowników 1,47 proc. tej składki. Jeśli zaś firma buduje obiekty inżynierii lądowej i wodnej, składka sięga aż 2 proc. funduszu płac. Jej zwyżkę o 100 proc. przez ZUS na wniosek inspektora pracy firma może więc finansowo mocno odczuwać.
ZUS na wniosek inspektora składkę wypadkową podniósł, a przedsiębiorca odwołał się od tej decyzji do sądu ubezpieczeń społecznych. Spółka powołała się przy tym na wyrok Sądu Najwyższego z 4 czerwca 2013 r. (I UK 526/12), jaki zapadł w podobnej sprawie. Sędziowie uznali w nim, że jeśli do wypadku przy pracy doszło z wyłącznej winy pracownika, należy oddzielić odpowiedzialność pracodawcy od obciążenia etatowca. W tym przypadku zatrudnieni mieli bowiem zapewniony dostęp do sprzętu ochronnego, niezbędnego przy wykonywaniu prac na wysokości.
Sądy okręgowy i apelacyjny, które rozpatrywały odwołanie przedsiębiorcy od decyzji ZUS, nie uwzględniły jego argumentów. Według nich pracodawca nie wypełnił ciążących na nim obowiązków BHP, a jego zaniechanie – bezpośrednio zagrażając życiu i zdrowia pracowników – było rażące. Potwierdza to wstrzymanie prac na budowach przez inspektora.
W skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego przedsiębiorca dowodził, że pojedyncze naruszenia zasad BHP nie powinny mieć aż tak poważnych skutków finansowych. Inspektor nie może też brać pod uwagę wielkości kontrolowanej firmy, gdyż dyskryminuje to większe przedsiębiorstwa.