Moim zdaniem nie są to uzasadnione obawy. Przepisy te powstały we współpracy z m.in. MAP. Nie chodzi w nich o blokowanie dostępu do polskiego rynku. Nie są też skierowane przeciwko kapitałowi z konkretnych krajów. Po pierwsze, do ich przyjęcia zachęca nas Komisja Europejska. Poza tym nasze rozwiązania są mocno wzorowane na tym, co funkcjonuje już w Niemczech, we Włoszech czy we Francji. Polska w tym zakresie nie wyrywa się więc przed szereg. Mało tego, w większości tych krajów minimalny poziom zaangażowania kapitału spoza UE, który wymaga zgody organu nadzoru, jest dużo niższy. W Polsce będzie to 20 proc., tymczasem w innych państwach jest to z reguły 10 proc. Procedura będzie dwuetapowa. Prezes UOKiK będzie miał 30 dni na wstępną ocenę transakcji pod względem jej wpływu na interes publiczny (bezpieczeństwo, porządek i zdrowie publiczne). Zakładam, że na tym etapie postępowanie w sprawie wyrażenia zgody w zdecydowanej większości takich operacji zostanie zakończone. Później postępowanie będzie mogło być prowadzone, jeśli wystąpią podstawy do obaw o naruszenie interesu publicznego. Nie sądzę, aby wprowadzenie takich przepisów odstraszało inwestorów z krajów spoza UE. Trzeba też pamiętać, że nowa procedura będzie dotyczyła dużych firm, których roczne obroty w Polsce przekraczają 10 mln euro i działają w ściśle określonych w nowych przepisach branżach, jak np. przesył energii. Choć po epidemii trochę inaczej patrzymy na bezpieczeństwo i zgłosić będzie trzeba także sprzedaż ponad 20 proc. akcji czy udziałów w firmach IT zapewniających obsługę oprogramowania newralgicznego dla społeczeństwa, czy w firmach farmaceutycznych. Poza tym nowe zasady wprowadzamy tylko na dwa lata, a fachowość UOKiK daje gwarancję właściwego ich stosowania.
Czy polskim przedsiębiorcom faktycznie zagraża kapitał spoza UE?
W czasie kryzysu wycena wielu spółek spadła poniżej ich rzeczywistej wartości. Mogę wyobrazić sobie sytuację, w której zagraniczny kapitał, korzystając na tej przecenie, wykupuje duże, strategiczne polskie spółki. Dlatego państwo powinno monitorować takie transakcje i w skrajnym przypadku, gdy zagraża to bezpieczeństwu publicznemu, interweniować. Prezes UOKiK, zanim zablokuje transakcję, będzie musiał jednak wykazać, że sprzedaż spółki może istotnie zagrozić temu bezpieczeństwu. Te decyzje będą też podlegały kontroli sądu administracyjnego. Doświadczenie podpowiada mi, że UOKiK, który jest niezależnym organem, będzie bardzo ostrożnie korzystał z tych regulacji i stosował je wyłącznie w uzasadnionych przypadkach.
Na czym będą polegać zdalne kontrole przedsiębiorców? Przepis, który na to pozwala, znalazł się w tej nowelizacji.
Kontrola będzie się odbywała zdalnie, wyłącznie za zgodą przedsiębiorcy. Wyszliśmy z założenia, że coraz więcej przedsiębiorców gromadzi informacje o swojej działalności wyłącznie w formie cyfrowej. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby takie cyfrowe dokumenty były wysyłane do kontrolerów i analizowane przez nich bez potrzeby odwiedzania danej firmy. W Polsce ciągle obowiązuje stan epidemii, więc takie rozwiązanie jest korzystne i mniej uciążliwe dla przedsiębiorców.