Tomasz Pietryga: Prof. Gersdorf zmienną jest

Profesor Małgorzata Gersdorf, składając oświadczenie majątkowe w trybie przewidzianym dla sędziów odchodzących w stan spoczynku, stwierdziła, że co prawda z nową ustawą o SN przerywającą jej prezesurę i odsyłającą na emeryturę się nie zgadza, jednak „z ostrożności, by nie przyszło nikomu na myśl wszczęcie przeciwko mnie postępowania dyscyplinarnego, przedstawiam informacje o swoim stanie majątkowym (…). Tyle w piśmie wysłanym do prezydenta.

Aktualizacja: 07.09.2018 18:12 Publikacja: 07.09.2018 18:00

Tomasz Pietryga: Prof. Gersdorf zmienną jest

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

W ogniu sporu o sądownictwo status prof. Gersdorf jest niejasny, zależy od interpretacji konstytucji przez ekspertów czy zwykłych sympatii lub antypatii. Prezentując, zresztą nie po raz pierwszy, tak niezdecydowaną postawę, sama zainteresowana nie ułatwia zadania obrońcom sądownictwa, w tym jej prezesury. Bo jak tu stać na stanowisku, że pierwsza prezes to nadal pierwsza prezes, kiedy ona sama nie ma do końca pewności, czy tak rzeczywiście jest.

Czytaj także: Prezes SN Małgorzata Gersdorf uznaje stan spoczynku?

Zwyczajnie po ludzku, taką postawę można próbować zrozumieć. Pani Małgorzata Gersdorf jest naukowcem, osobą niezaprawioną w ostrej walce z politykami. Można też starać się zrozumieć jej strach przed „pisowskimi siepaczami", którzy przyjdą ukarać ją dyscyplinarnie.

Dysonans się pojawia, kiedy podczas różnych wystąpień w obronie SN przybiera bezkompromisową, jednoznaczną pozę osoby, która stoi na czele protestującego świata prawniczego.

Coś w tej dwuznaczności zgrzyta. Bo czy pierwszy obrońca, stojący na szczycie barykady broniącej konstytucyjnych pryncypiów powinien poddawać swoją sytuację jakiejś kalkulacji? Albo jest się do czegoś przekonanym, albo nie. A potencjalne postępowanie dyscyplinarne jest wkalkulowane w cenę oporu wobec władzy politycznej.

Prof. Gersdorf robiąc uniki, osłabia swoje przywództwo i zaufanie tych, którzy w pierwszym prezesie widzą tego pierwszego w oporze wobec władzy.

W tym sensie obrońcy mają problem z panią profesor, chociaż publicznie nikt pewnie by tego nie przyznał. Zwłaszcza że to niejedyna chwiejność w jej postępowaniu. Wcześnie zwróciła się do prezydenta o wyrażenie zgody na działalność zarobkową poza sądem w trybie nowej ustawy o SN, chociaż wszem i wobec kwestionowała jej konstytucyjność. Był też niespodziewany urlop w czasie formalnego przechodzenia w stan spoczynku i równie niespodziewany powrót do roli pierwszego prezesa, który jednak nie podejmuje żadnych decyzji, więc nie pozostawia śladów swojej działalności. Dziś nagłówki pism wychodzących z SN, podpisy, tytuły i funkcje to wyjątkowa kombinacja pozorów. Trudno się zorientować, kto rządzi w SN i odpowiada za podejmowane decyzje.

To mało poważne. Sędziowie mają pecha, bo pewnie w tak historycznych momentach oczekiwaliby stabilnego przywództwa i klarownej postawy. Bycie trochę przekonanym o słuszności swoich racji, a trochę nie - to najgorsze z możliwych rozwiązań. Warto zatem bronić wartości i zasad z otwartą przyłbicą albo zejść ze sceny. Inna postawa po prostu nie przystoi.

W ogniu sporu o sądownictwo status prof. Gersdorf jest niejasny, zależy od interpretacji konstytucji przez ekspertów czy zwykłych sympatii lub antypatii. Prezentując, zresztą nie po raz pierwszy, tak niezdecydowaną postawę, sama zainteresowana nie ułatwia zadania obrońcom sądownictwa, w tym jej prezesury. Bo jak tu stać na stanowisku, że pierwsza prezes to nadal pierwsza prezes, kiedy ona sama nie ma do końca pewności, czy tak rzeczywiście jest.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?