Liczby mówią same za siebie. Od początku roku na około 10 milionów zwolnień lekarskich tylko 140 tys. zostało wystawionych w nowym elektronicznym systemie. Pielęgniarki twierdzą, że nowy system to koszmar.
– Najpierw wpisuję wszystkie dane pacjenta do aplikacji, którą posługujemy się w gabinecie, a później muszę to samo wpisać do ePUAP. System ten po prostu nie działa i mogę tylko wpatrywać się w kręcący się na ekranie wiatraczek, który sygnalizuje przetwarzanie danych. Gdy to się nie uda i tak musimy wystawiać zwolnienie na papierze. Zajmuje to zdecydowanie za dużo czasu - mówi pielęgniarka z warszawskiego gabinetu ginekologicznego.
Powolnie lub drogo
– Główna bariera w dostępie do nowego systemu to konieczność zakupu kosztownego podpisu elektronicznego albo korzystanie z bezpłatnego, ale niewydolnego systemu ePUAP – tłumaczy Henryka Koperniak ze Stowarzyszenia Twórców Oprogramowania Rynku Medycznego (STORM).
– Lekarz orzekający o niezdolności do pracy nie powinien poświęcać temu wiele czasu i ponosić kosztów związanych z wystawieniem zaświadczeń na potrzeby ZUS – zauważa Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. – Tym bardziej że nie wiadomo, co zrobić gdy lekarz nie ma dostępu do internetu albo nie stać go na odpowiedni sprzęt elektroniczny do gabinetu – zaznacza.
– Dlatego postulujemy jak najszybsze wdrożenie karty specjalisty medycznego, czyli bezpłatnego dla lekarzy systemu elektronicznego podpisywania dokumentów medycznych, który z nieznanych dla nas powodów został zarzucony w trakcie realizacji pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu – dodaje Koperniak.