Tak, z mojego punktu widzenia zaś potrzebny jest jeszcze inżynier, a przede wszystkim finansista. Oczywiście nie można mieć ideału, że te wszystkie trzy profile będą w jednej osobie, ale można to rozwinąć.
Mógłby powstać nowy zawód, na miarę rzecznika patentowego?
To zbyt wiele. Chodzi mi tylko o to, że jest wiele firm, które przeprowadzają szkolenia z zamówień publicznych, ale ważne jest także szkolenie z modułu przygotowania analizy potrzeb. Nie myślę o tworzeniu zamkniętego zawodu, lecz raczej o nobilitacji – tworzeniu dobrego wzorca osoby zamawiającej, która rozumie rynek, dobrze zna potrzeby i ma wiedzę o dostępności na rynku. Musimy pokazać, jak ważna jest logika zakupowa, wykonywanie zamówień publicznych na takich zasadach, jak wybieramy prywatnie dla siebie produkty.
Czyli więcej odwagi i kreatywności dla zamawiających?
Tak mi się wydaje. Dzisiaj nie ma dialogu między zamawiającym a wykonawcą. Są wprowadzone mechanizmy kontrolne, które blokują strony w tym dialogu.
Platforma ułatwi swobodną komunikację?
Platforma to tylko sposób złożenia oferty, posłaniec. Nie powinna zastępować spotkania i osobistej rozmowy między zamawiającymi a wykonawcami. Nowe prawo przewiduje wstępne konsultacje, wizje, a po rozstrzygnięciu wykonawca, który został odrzucony, będzie mógł poprosić o zorganizowanie spotkania, aby uzyskać szczegółowe wyjaśnienia. Oczywiście po tym może dalej składać odwołania, ale zyskuje możliwość bezpośredniego otrzymania odpowiedzi podczas spotkania.
Takie spotkanie będzie obligatoryjne?
Tak, w określonych sytuacjach. W ten sposób rodzi się komunikacja, dialog. Sama koncyliacja to nic innego jak dialog.
Zamówienia publiczne stają się nowoczesne, zelektronizowane. Czy to nie jest zbyt duży kredyt zaufania?
Jak dokonujemy dzisiaj wypłaty środków z rachunku bankowego – osobiście z banku czy za pośrednictwem karty?
Ufamy technologii.
Dokładnie, to jest kwestia zaufania. Tak samo można stracić wszystkie środki, dokonując płatności za pomocą konta internetowego. Podejmujemy decyzję, minimalizujemy ryzyko, ale stawiamy na wygodę. Papierowe dokumenty powoli stają się przeszłością.
Jaki budżet dotychczas pochłonęła budowa platformy zamówień publicznych?
To koszt około 10 mln zł. Myślę, że jest to kierunek nieodwracalny. Rozmawiałem kiedyś z zamawiającym sektorowym i on powiedział: papiery nas pokonają. I ja się pod tym podpisuję. Z drugiej strony pamiętajmy, że digitalizacja umożliwia nam reużywalność informacji, stały dostęp i analitykę.
Pojawiły się obawy ekspertów o pośpiech we wprowadzaniu tak dużego projektu w życie, czy nie wprowadzi to chaosu rodem z RODO – są uzasadnione?
Zwróćmy uwagę: jesienią 2016 r. zaczęły się rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi rynkiem zamówień publicznych. Następnie proces zbierania opinii na prekonsultacjach. Obecnie trwa faza konsultacji publicznych projektu ustawy. W celu wzmocnienia procesu konsultacji tworzymy zupełne novum, którego dotychczas nie było: hackathon dotyczący prawa zamówień publicznych. Zapraszam 100 przedstawicieli zamawiających i wykonawców, daję im możliwości technicznie i pytam konkretnie, co chcą zmienić w ustawie. Nie mówię, jaki będzie efekt, ale jest już możliwość. Ta ustawa jest i będzie przekonsultowana na wszystkie możliwe sposoby. To trudna ustawa, potrzebna ustawa i żaden czas nie będzie wystarczająco dobry, aby ją uchwalić.