Po tym, jak TSUE wydał orzeczenie w sprawie Izby Dyscyplinarnej, jej los wydaje się przesądzony, z czego zdają sobie sprawę również przedstawiciele obozu władzy. W ubiegłym tygodniu NSA zakwestionował natomiast legalność powołań sędziów do Izby Nadzwyczajniej SN. Otworzył tym drogę do kwestionowania innych uchwał w podobnych sprawach. Likwidacja ID i wprowadzenie czegoś na jej miejsce mogłyby nastąpić szybko, by rozwiać zarzuty o nierespektowanie wyroków TSUE i groźbę kar.

Dlaczego więc PiS zwleka? Nie chce pozbyć się problemu? Stanął na rozdrożu i nie wie, którą drogę wybrać. Obie z politycznego punktu widzenia nie są dla niego dobre. Wykonanie wyroku TSUE wydaje się jedynym posunięciem. Jarosław Kaczyński zdaje sobie jednak sprawę, że wykonanie tego wyroku prowadzi do wykonania kolejnych. Już w październiku TSUE może wydać orzeczenie oceniające działanie samej KRS. Jeżeli nakaże jej likwidację, cała pisowska reforma sądownictwa zacznie się zwijać kadrowo od sądów rejonowych po SN. Realizacja wyroku musiałaby się wiązać z ponowną weryfikacją kadr, przed innym, nowo powołanym organem. Powstałby problem ważności orzeczeń takich sędziów, i zapewne na nowo rozgorzałby spór o niepodważalną prezydencką prerogatywę w kwestiach nominacji. Skutki byłyby dalekosiężne.

Czytaj więcej

Ziobro: chcemy spłaszczyć strukturę sądów do dwóch szczebli

Pytanie jednak, czy PiS, ociągając się z wykonaniem wyroku TSUE lub nawet nie wdrażając go, zdoła tego uniknąć. Przykład Turowa pokazuje, że będzie to trudne. Pół miliona dziennie euro kary za kopalnię da się jeszcze obronić wizją degradacji społeczno-ekonomicznej całego regionu. Miliona euro dziennej kary za trwanie ID nie zrozumieją nawet najtrwalsi wyborcy. W efekcie jej likwidacja przez PiS jest tylko kwestią czasu i kosztu. Tak samo może być z przyszłym wyrokiem TSUE w sprawie KRS. Nie tylko kary, ale też wstrzymanie środków z Krajowego Funduszu Odbudowy może zmotywować do działania. Proces demontażu reform już się zaczął, a PiS nie ma żadnej strategii ani planu, aby go zatrzymać. Oczywiście w odwodzie jest zawsze opcja czołowego zwarcia z Brukselą.

Tyle tylko, że to już droga do polexitu, którego polskie społeczeństwo nie chce. Co może zrobić PiS? Może po prostu odkręcić/poprawić reformy wszędzie tam, gdzie są kwestionowane, z włanej inicjatywy. Ostatnio Patryk Jaki przedstawił raport o kosztach udziału Polski w UE. Gdyby taki raport sporządził w sprawie wieloletniej wojny o sądy, po stronie korzyści mógłby wpisać tylko zero, a koszty poniesione i te przyszłe byłyby ogromne.