Rz: Liczba decyzji antykartelowych od dwóch lat spada. Czy to znaczy, że mniej jest nielegalnych porozumień, czy po prostu lepiej się kryją?
Marek Niechciał: Wiemy, że przedsiębiorcy dalej się zmawiają, a przynajmniej próbują, ale wiemy też, że u nas te kartele są mniej stabilne. Poziom zaufania między działającymi na rynku, a co za tym idzie – skłonność do współpracy, jest w Polsce bardzo mały, w porównaniu ze starą Europą. Zdarza się, że często zaraz po wyjściu ze spotkania jeden z kartelistów dzwoni do innego kontrahenta, żeby uzyskać lepszą cenę niż pozostali. Utrzymanie kartelu w ryzach nie jest proste, trzeba to umieć robić – a kultura korporacji często płynie z zagranicy. Z drugiej strony myślę, że wejście do UE bardzo zmniejszyło liczbę lokalnych porozumień – bo co z tego, że krajowe firmy się dogadają, jeśli zagraża im w każdej chwili wejście konkurenta z zagranicy. Również nowe środki komunikacji ułatwiają działanie na szkodę interesu publicznego – potrzeba konkretnych zmian w prawie, by temu zaradzić.
Jakie konkretnie zmiany ma pan na myśli?
Chciałbym, żebyśmy mogli zlecać służbom różne działania operacyjne pomagające wykryć zmowy. Zdarzało się, że policja, zbierając materiały będące dowodem w innej sprawie, wykryła, że nagrania z podsłuchów przedsiębiorców zawierają również informacje o niedozwolonych porozumieniach. Były to pojedyncze sytuacje, kiedy akurat organy ścigania podzieliły się z nami swoją wiedzą. Dzięki dobrej współpracy, w ciągu ostatnich kilku lat udało się nam znacznie zmniejszyć ilość zmów przetargowych. Przyczyny mogą być dwie: albo jest ich rzeczywiście mniej, albo się lepiej kamuflują. To jest zawsze na zasadzie miecza i tarczy – nowe programy działają głównie na początku – część nieprawidłowości jest wykrywana, a część przyjmuje inną formę i trzeba szukać nowych sposobów na walkę z nimi.
Takim nowym sposobem miał być program sygnalistów. Jak wypada jego początek?