Spodziewa się Pani, że wydłużenie urlopu rodzicielskiego o dodatkowe dwa miesiące, które w praktyce będzie przeznaczone dla ojców, tzn. przepadnie, jeśli go nie wykorzystają (dni wolne nie będą przechodzić na matkę) zachęci mężczyzn do większego zaangażowania się w opiekę nad dzieckiem?
Powiem szczerze, że jestem sceptyczna. Już teraz mamy przecież urlop ojcowski. Mężczyźni mogą też korzystać z urlopu rodzicielskiego. Jednak dane ZUS pokazują, że znacznie rzadziej niż kobiety realizują swoje uprawnienia. W myśl projektowanych przepisów, dodatkowy urlop będzie płatny, ale nie w pełnej wysokości. W proponowanym stanie prawnym rodzic dostanie w tym czasie zasiłek w wysokości 70 proc. podstawy wymiaru. Wydaje mi się, że to może być czynnik zniechęcający do skorzystania przez ojców z ich uprawnień. Ci, którzy zarabiają sporo – najczęściej więcej niż matki – mogą uznać, że im się to finansowo po prostu nie opłaca. Z drugiej strony, ojców którzy zarabiają najniższą krajową nie będzie zwyczajnie na to stać. To zresztą jest bardzo ciekawa kwestia dlaczego ustawodawca tak to uregulował. Przecież i tak narodziny dziecka oznaczają zwykle dużo nowych kosztów. Jestem przekonana, że można to skonstruować lepiej.
Opiekunowie małych dzieci zyskają też nowe uprawnienia. Przykładowo pracownika wychowującego dziecko do ósmego roku życia nie będzie można bez jego zgody zatrudniać w godzinach nadliczbowych, w porze nocnej czy delegować poza stałe miejsce pracy. Czy to nie zmniejszy ich konkurencyjności na rynku pracy?
To nie jest zupełnie nowy przepis. W obecnym brzmieniu jest jednak mowa o opiece nad dziećmi do lat czterech. Co do zasady jest to dobre rozwiązanie, jednak może prowadzić do pewnych nadużyć czy niedostosowań organizacyjnych. Znam przypadek zakładu produkcyjnego, który działa całodobowo. W pewnym momencie młodzi ludzie, którzy stanowili ¾ załogi stwierdzili, że skorzystają ze swojego uprawnienia i nie będą pracować w porze nocnej. Pracodawca miał bardzo duży problem z obsadzeniem zmian. Zwracam też uwagę, że zdarzają się sytuacje, kiedy przepis jest wykorzystywany w celu unikania np. nadgodzin. Znam przypadek, kiedy to młodzi ojcowie pomimo, że wszyscy w firmie wiedzieli, że oni się dziećmi nie zajmują, z tego uprawnienia korzystali. Pracodawca nie może przecież takich kwestii weryfikować. Tak czy inaczej, wśród niektórych pracodawców rodzice czy potencjalni rodzice nie uchodzą za najbardziej pożądanych pracowników, i choć to w ostatnich latach się zmieniało, to nie jestem pewna, czy ta regulacja nie zadziała na ich niekorzyść. Choć z drugiej strony pandemiczna rewolucja na rynku pracy pokazała, że bardziej elastyczne formy realizowania obowiązków zawodowych są równie efektywne jak utarte przez lata schematy.
Duża rewolucja szykuje się też w kwestii umów na czas określony. Pracodawca będzie musiał uzasadniać ich wypowiedzenie i konsultować je z reprezentującym pracownika związkiem zawodowym.
To prawda, że to spora zmiana. Uważam, że każdy stosunek pracy powinien być zawierany na czas nieokreślony, tylko na przykład prostsze powinno być jego wypowiadanie. Były badania, które potwierdzały, że w takim przypadku trudności związane z rozwiązywaniem umów to jedna z kwestii, która mocno odbijają się na rynku pracy, w tym m.in. ogranicza decyzyjność pracodawców i powoduje niechęć do ponownego zatrudniania w ramach stosunku pracy. Wydaje mi się, że zaproponowane w projekcie rozwiązanie jeszcze mocniej usztywnią relacje na linii pracownik – pracodawca. Po zmianach jedynym atutem umowy na czas określony będzie to, że ona się sama skończy.