– Nie wiadomo, jak fiskus będzie to oceniał. Każda firma inaczej bowiem odczuwa skutki epidemii – mówi Alicja Borowska-Woźniak.
– Z uzasadnienia do projektu ustawy antykryzysowej wynika, że celem odroczenia zaliczek jest zapewnienie płynności finansowej firmom, aby ochronić miejsca pracy. Nie wyobrażam sobie, żeby skarbówka mogła kwestionować prawo do ulgi, tym bardziej że nie zwalnia z zapłaty zaliczek, lecz tylko przesuwa termin – mówi Artur Kowalski.
Przypomnijmy, że w tym roku PIT według skali wynosi 17 i 32 proc. Pracodawca stosuje wyższą stawkę, jeśli dochody pracownika przekroczą 85 528 zł. W poprzednich latach wyższą zaliczkę pobierał dopiero od wynagrodzenia z miesiąca następującego po przekroczeniu limitu dochodów. W tym roku musi ją potrącić już za miesiąc, w którym przekroczono próg. Kwota ponad limit jest opodatkowana 32-proc. PIT. Pracodawca musi więc podzielić dochód z miesiąca, w którym przekroczono limit, i opodatkować każdą część właściwą stawką. Trzeba o tym pamiętać, bo to płatnik odpowiada za prawidłowe rozliczenie zaliczki na PIT pracownika.
Wolno zmienić zasady rozliczenia
Ustawa antykryzysowa w wersji uchwalonej przez Sejm nie odracza zaliczek płaconych przez samych przedsiębiorców. Mogą oni natomiast zmienić sposób ich obliczania. Jeśli płacili do tej pory uproszczone (liczone od dochodów z poprzednich lat), a teraz przestało im się to opłacać, mogą ustalać je na podstawie bieżących dochodów. Dotyczy to tylko małych podatników.
Pakiet antykryzysowy wprowadza też inne preferencje, np. nowe zasady rozliczania strat. Będą także nowe ulgi dla firm, które włączyły się w walkę z koronawirusem.
W poniedziałek ustawą antykryzysową zajmował się Senat.