Po zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego o możliwości wyboru warunków rozliczenia za 2022 r. księgowi złapali się za głowy. Muszą bowiem obliczać pensje pracowników według dwóch systemów podatkowych – wprowadzonego przez Polski Ład i tego, który obowiązywał do końca 2021 r. Jeżeli się okaże, że podatnik stracił na „historycznej obniżce podatków", będzie mógł rozliczać się według starych zasad.
Premier, składając tę deklarację, ucieka do przodu, głównie przed głosami krytyki. Bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość może przekuć zapowiedź Morawieckiego na język ustawy, papier bowiem przyjmie wszystko. Pytanie tylko, czy nie jest to obietnica złożona in blanco. Bo wciąż do końca nie wiemy, jakie jeszcze luki i pułapki kryje ten program. W ciągu kilku tygodni zapowiedziano już co najmniej pięć korekt Polskiego Ładu. Nie wiadomo, co będzie dalej i jaki ostateczny kształt przyjmie ta reforma na koniec roku. Nie wiemy też, dlaczego rząd funduje milionom obywateli życie w finansowej niepewności.
Czytaj więcej
Nie będzie już wątpliwości, że księgowi muszą liczyć pensje dwa razy: według starych i nowych zasad.
Słuszne są apele o przesunięcie Polskiego Ładu o rok, aby w tym czasie usunąć błędy i wyedukować podatników. Rząd jednak uznaje, że byłoby to przyznanie się do słabości wobec politycznych napastników. Bez żadnej refleksji, że obok polityki jest jeszcze państwo i obywatele. Czy naprawdę lepiej stworzyć im dwa alternatywne systemy podatkowe i brnąć w „sukces" do końca?
Zresztą cała operacja poprawiania Polskiego Ładu nie napawa optymizmem. Nie mam uwag co do kompetencji politycznych ministra Artura Sobonia, który został właśnie rzucony do resortu finansów z misją ratunkową. Jednakże skoro Soboń z wykształcenia jest historykiem, to jego wiedza podatkowa może wystarczać na wypełnienie rocznego PIT-u, a nie na dokonanie całościowej reformy systemu. Dlaczego PiS podczas takiej awarii nie bierze fachowca, który „ogarnia" system? Gdzieś zniknęli brylujący w mediach przez cały ostatni rok 30-latkowie, twórcy Polskiego Ładu – Piotr Patkowski i Jan Sarnowski. A ich następców jakoś nie widać.